Anioły od św. Antoniego

Różne są anioły. W dwóch bardzo ważnych momentach historii zbawienia anioły odegrały znaczącą rolę. Anioł zwiastował Maryi poczęcie Jezusa i również anioł przekazał niewiastom wiadomość o tym, że Jezus żyje. W naszym kościele na ostatnie Boże Narodzenie w prezbiterium, obok aniołów witrażowych, zamieszkały również anioły miłosierdzia. Od wielu już lat przed świętami jedne anioły przynoszą dary materialne do paczek dla najuboższych, inne anioły zajmują się przygotowaniem i rozprowadzeniem tych dóbr. Pewnie każdy, kto żyje życiem naszej parafii, mógłby wskazać niejednego anioła od rzeczy różnych: począwszy od tych z anielskimi głosami, poprzez tych z anielską wytrwałością dbających o czystość i porządek, a skończywszy na tym doglądającym wszystkiego z anielską cierpliwością ojca.

Pokolenia aniołów

Są jeszcze w naszej parafii anioły bożonarodzeniowo-wielkanocne. Jest to wyjątkowy gatunek aniołów, bo jak spojrzeć w ich oczy to iskierki diablików czasem tam widać. Zupełnie nieteologiczne to stwierdzenie, ale każdy, kto miał kiedyś do czynienia z przedstawicielami Liturgicznej Służby Ołtarza wie, w czym rzecz.

17 lat temu po raz pierwszy brałam udział w tworzeniu Grobu Pańskiego w naszym kościele. Pomagałam wówczas śp. ks. Stanisławowi Cierkowskiemu. Przez kolejnych pięć lat współtworzyłam Groby Pańskie, ciemnice i żłobki w ramach działalności wspólnoty młodzieżowej. Wtedy to zaczęłam zauważać, jak niezbędni i niezastąpieni w pomocy przy powstawaniu tych świątecznych dekoracji są ministranci i lektorzy. Z tych najbardziej odległych czasów pamiętam Darka Mądrzejewskiego, Marcina Okupnego i Michała Smoczyńskiego. Nic bez nich, bez tej „świętej trójcy” jak wtedy na nich mówiliśmy, się nie zadziało. Dzisiaj dwaj pierwsi to już stateczni mężowie i ojcowie, a Michał zmienił specjalizację i wytrwale co roku stoi w warcie przy Grobie Pańskim.

Od Bożego Narodzenia 2005 r. sama kieruję pracami przy dekoracjach w naszym kościele. Przez wiele lat każdy sznur lampek zawieszonych na choinkach przechodził przez ręce profesjonalnych wieszaczy: Piotrka Przytarskiego i Piotrka Iwickiego. Oni również w zgodzie z naturalną koleją rzeczy wyrośli, są już mężami i tatusiami, więc zajęli się życiem rodzinnym. Niemniej po śmierci pana Henia Majszaka, Piotrek Iwicki kontynuuje prace przy zdobieniu na Boże Narodzenie terenu na zewnątrz kościoła. Jest jeszcze Tomek Piórkowski, kiedyś Wrzosiak, dzisiaj już nie, ale serce zostawił w naszym kościele i nadal uczestniczy w akcjach okołoświątecznych.

Historia lubi się powtarzać i w następnych pokoleniach wspierających prace przedświąteczne pojawiła się kolejna żelazna trójka. Łukasz Laskowski, Piotrek Dzikowski i Szymek Kwiatkowski to te moje anioły, na które niezmiennie od pewnie około 10 lat mogę liczyć. Łukasz, bywalec siłowni, jest niestrudzonym amatorem znoszenia z chóru ciężkich podestów służących jako podstawa do Grobu Pańskiego. Z Piotrkiem mam szczególną nic porozumienia, bo jako jedyny z tych moich aniołów, jest humanistą i wie, że czasem kamień w grobie, czy choinkę na Boże Narodzenie, trzeba kilka razy przekręcić, by znaleźć to odpowiednie ułożenie. Szymek natomiast to uosobienie zrównoważenia i siła spokoju. Jest każdego dnia na każdej akcji i zawsze na koniec sprawdza, czy wszystkie drzwi są pozamykane, a światła pogaszone. Moje serce pedagoga raduje się i przyjemnie mi się na nich patrzy, bo zaczęli przychodzić jako sympatyczne dzieciaki z gimnazjum, pokończyli studia, zmężnieli. Wszyscy już pracują, a mimo to z chęcią zaglądają do kościoła w przedświąteczne wieczory, które czasem, by zakończyć pewien etap prac, ciągną się i do połowy nocy.

Wyjątkową moją radością jest to, że uaktywniły się kolejne trzy anioły: Dominik Daniszewski, Dominik Bilski i Łukasz Małkiewicz. W porównaniu z tymi wyżej wspomnianymi, ci trzej najmłodsi to takie cherubinki jeszcze, ale pełne chęci i zapału do pracy. Ich wytrwałość przy zakładaniu lampek na choinkę i efekt końcowy tych działań były naprawdę godne podziwu.

Oprócz tych filarów prac przez lata przewinęło się wielu ministrantów i lektorów. Dzisiaj już nie jestem w stanie wymienić wszystkich. Swój czas mieli Mateusz Gliszczyński i Michał Strzałka, a z tych bieżących niech wspomnę braci Bartka i Arka Kuklewskich, czy Mateusza Hińczewskiego.

Nic bez Was!

Moje anioły wiedzą, że jak przed świętami dostają ode mnie sms zaczynającego się słowami: „Moje Kochane Anioły…” to znaczy, że prace żłobkowe lub grobowe czas zacząć i ustalamy terminy, kto kiedy może przyjść. Niekiedy słyszę komentarze i pochwały od parafian, że „ojej, wczoraj jeszcze pusto, a dzisiaj już tyle choinek stoi”, albo, że „co roku czekamy, co też nowego będzie w ciemnicy”. Po ludzku cieszę się z tego uznania, ale sama tych kilkunastu około sześciometrowych choinek bym nie postawiła, ani też setek kilogramów kamieni do grobu nie przerzuciła. Bez moich kochanych aniołów nic by nie było!

Tradycją akcji przedświątecznych są przerwy w zakrystii kraszone jakże ciekawymi opowieściami z życia młodych oraz zapachem spożywanej pizzy. O zamówieniu pizzy regularnie przypomina i ją funduje lądujący co chwilę wśród nas anielskiej cierpliwości ojciec parafii.

Dziękuję Księdzu Proboszczowi za anielską cierpliwość ojca i ogromne zaufanie, bo zaglądając do nas podczas prac najczęściej widzi pobojowisko i młodych wymachujących siekierami lub młotkami.

Dziękuję Wam, moje kochane anioły, za te wszystkie wspólne akcje, za każdą choinkę, sznur lampek, płotek, kamień i podest.

Dziękuję również jednemu szczególnemu z tych aniołów, Pawłowi Wieczorkowi, który przez lata współpracy stał się moim osobistym aniołem i dzisiaj już jako mój mąż działa razem ze mną w naszym kościele.

Joanna Kruczyńska