Bliskość świętości

Architekt Andrzej RyczekZ architektem Andrzejem Ryczkiem rozmawia Helena Maniakowska.

– Helena Maniakowska: – Pomimo długiej bytności 36. lat za wielką wodą, zaznaczył się Pan swoją twórczością dla Torunia. Jak to było z rodziną, nauką w szkole i pracą dla Torunian?
A. Ryczek: – Tak, Toruń jest dla mnie przede wszystkim miastem rodzinnym, choć korzenie rodowe sięgają aż do Wielkopolski ze strony Mamy i Małopolski, mojego Ojca. Tu w Toruniu urodziłem się przed II wojną światową. Jednak pomimo wojennej tułaczki w południowej części kraju, rodzina powróciła tu do „siebie”. Krotko po wojnie, bracia mojej Mamy, Jozef Gruszka, znany grafik Toruński i Antoni Gruszka zasłużony dla miasta budowniczy, wywarli ogromny wpływ na ukształtowanie mojej osobowości, mogę powiedzieć że dzięki nim, zostałem architektem. Moje wczesne lata szkolne przeżyłem w Technikum Budowlanym, a trzeba zaznaczyć, że w latach powojennych uczyła w niej najlepsza kadra inżynierska wywodząca się z Wilna i Lwowa. Poziom w tym Technikum był co najmniej na równi z politechniczną wiedzą, więc dostaliśmy znakomite przygotowanie do szkół wyższych. Moje dalsze studia na Wydziale Architektury Politechniki w Gdańsku, której poziom podnosili również profesorowie wileńscy, wraz z dwoma kolegami, tez z Torunia ukończyliśmy z bardzo dobrymi dyplomami. W latach 60-siątych pracowałem w Toruńskiej MPU, pod kierownictwem Kazimierza Gregorkiewicza. Od roku 1995 do 2000 pod patronatem Urzędu Miasta założyłem i prowadziłem Miejską Pracownię Urbanistyczną. Wtedy to powstały ważne dla miasta projekty urbanistyczne jak wyjściowa strategia rozwoju miasta, oraz plany miejscowe dzielnic Bielawy, Kaszczorek, Wrzosy, Podgórz. Pomimo, że byłem urbanistą, zawsze tęskniłem do projektowania architektury kubaturowej. Pasja udziału w konkursach architektonicznych (kilka wygranych konkursów) dała mi radość tworzenia architektury, Zaprojektowałem kilka obiektów określonych jako „obiekt roku”, między innymi to „panorama-apartamentowiec”, „hala- targi toruńskie” potocznie zwana „central parkiem”, dach nad Toruńskim stadionem piłkarskim.

– Rozmach projektów architektonicznych wzrasta razem z praktyką i bytnością w tzw. „świecie” jakie jest Pana doświadczenie w tej sferze?
– Po 12-sto letniej pracy w kraju, wyjechałem w 1972 r. do Stanów Zjednoczonych. Sam wyjazd nie był jednak związany z chęcią zaistnienia za granicą. Tam moja praca skupiła się na projektach wnętrz, które były wykonywane dla dużych korporacji wystawiennictwa i handlu, na terenie całych Stanów. Moją pasję do malowania i rysunku rozwinąłem w projektach, przez proponowanie także elementów towarzyszących architekturze tj. place, patia, rzeźby, formy zieleni. Zaprojektowałem elementy „umeblowania” naszego zespołu staromiejskiego: kioski kwiatowe wokół Ratusza, ławeczki z lampami na wylotach Szczytnej i Mostowej, zegar przy KMPIK-u, lampy na Bulwarze nad Wisłą. W roku 2005 ponownie zamieszkałem w Stanach, i tu los okazał się łaskawy, obdarzając mnie możliwością projektowania obiektów sakralnych na terenie Diecezji Toruńskiej. Między innymi w kościele św. Antoniego projektu znanego architekta Czesława Sobocińskiego zaprojektowałem kompletne wnętrze tego kościoła, Było to możliwe dzięki proboszczowi ks. Wojciechowi Miszewskiemu. W Stanach nie mam ścisłych kontaktów z grupami polonijnymi, choć nie omijam wszelkich imprez kulturowych organizowanych przez Polonię. Chylę głowę przed Tymi, którzy dbają tam o zachowanie naszej tradycji i Kultury Narodowej ! Chwała im!!

– Pan zaprojektował także ołtarz papieski na lotnisku, razem z „bramami”, gdy 7 czerwca 1999 r. Ojciec Święty Jan Paweł II gościł w Toruniu. Nawiązywał ten projekt do architektury gotyku toruńskiego, a wypowiedzi pielgrzymów „nasz ołtarz był wspaniały” świadczą o odbiorze. Czy projekt ten zapoczątkował jakiś zwrot w Pana twórczości architektonicznej ?
– Tak było w istocie, gdy ze względów rodzinnych, jak i ciężkiej chorobie mojej mamy, zamieszkałem w Toruniu, ten właśnie zwrot w twórczości nastąpił w momencie wskazania do realizacji mojego projektu ołtarza dla wizyty Papieskiej Rozpocząłem w tym momencie okres twórczego oddania dla Kościoła i bardziej zwróciłem się w projektowaniu w kierunku obiektów sakralnych. Również wtedy Biskupi Toruńscy, dekretem z 31 sierpnia 1999r. ustanowili parafię bł. W. St. Frelichowskiego, aby silniej zaznaczyć obecność Ojca Świętego w tamtym czasie. Zadecydowali, aby strzelistą gotycką konstrukcję ołtarza papieskiego powtórzyć w tym kościele. Tym sposobem papieski ołtarz znalazł pewnego rodzaju przedłużenie swojej funkcji. Całą architekturą miał ten kościół przypominać wizytę Papieża w Toruniu, tak jak ołtarz otaczał Ojca Świętego w czasie Mszy św. celebrowanej przez niego forma modernistycznej struktury gotyckiego sklepienia, repliki sklepienia z naszej Katedry Św. Janów. Moje projekty związane ze sztuką sakralną są twórczym oddaniem dla Kościoła, niejako hołdem za najpiękniejszą strefę narodu polskiego i mojej rodziny, jaką stanowiła wiara katolicka. Począwszy od roku 1999 są one zawsze bezinteresownym darem dla Kościoła.

– Proszę wskazać na inne jeszcze zrealizowane projekty sakralne.
– Zaprojektowałem wnętrze Kaplicy w naszym Seminarium Duchownym, prezbiteria kościołów w Grudziądzu , na Rubinkowie II w kościele Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa.

– A jak przeżył Pan duchowo ten czas wizyty Ojca Świętego w Toruniu?
– Podobnie jak dla wielu Polaków i ludzi na świecie, kontakt z Ojcem Świętym Janem Pawłem II zaowocował głębią przeżyć. Wyrazem tego między innymi, było namalowanie obrazu dość sporych rozmiarów, przedstawiającego Papieża w alegorii świętości. Obraz jest darem dla parafian, budującego się kościoła p.w. bł. S.W. Frelichowskiego, który to kościół buduje „najlepszy budowniczy” wśród księży ks. Ryszard Domin! Często przypomina on słowa Jana Pawła II – „Kościoły buduje się trudno, ale Kościoły budować trzeba”. Ojciec Święty jest przedstawiony na nim z wyrazem skupienia i zasadniczości na twarzy, opinie które słyszałem uspokajają mnie, że to się udało!. Metafora polega na przedstawieniu otwartego, bardzo jasnego nieba nad głową Papieża, które sugeruje Ducha świętego. Z tego rozwartego nieba leci promień od Boga. Promień ten zatrzymuje się na błogosławiącej dłoni Piotra naszych czasów. Papież jest tu w roli pośrednika między Bogiem a nami. Promień przetworzony niejako na ręce Papieża, w nowej formie, od wewnętrznej strony dłoni przechodzi i rozpościera się na masę światełek na ziemi. Światełka to jakby symbol naszego narodu. Ale mieli też je w rękach ludzie w czasie Jego ostatnich chwil życia. Miałem tu też na uwadze światła cmentarzy na wielu polskich grobach, także i tych w świecie. Ale promień światła Bożego przez błogosławiącą dłoń Papieża Polaka trafia także do masy ludzkich istnień na całej kuli ziemskiej, te światełka to ci zwykli ludzie, którzy z dala tylko przeżywali Jego Pontyfikat. Te światełka to symbol życia i śmierci. Namalowanie tego obrazu i przeżycia z tym związane były na tyle silne, że nie jestem pewien czy uda mi się namalować jeszcze jeden obraz o podobnej mocy wyrazu i przekazie treści.

– Dziękuję za rozmowę i życzę wielu pięknych projektów nie tylko o tematyce sakralnej, ale też na użytek tzw. zwykłego człowieka, a w czasie bytności w Polsce wielu spotkań z serdecznymi Rodakami.

Helena Maniakowska