Każdy człowiek ma swój własny cień. Wystarczy stanąć w słońcu, aby się przekonać, że nasze ciało rzuca cień. Cień jest częścią naszej rzeczywistości. Każdy z nas ma nie tylko cień materialny. Za każdym z nas ciągnie się również cień grzechu. Grzeszność jest nieodłącznym elementem ludzkiej kondycji.
Świat ten współczesny coraz bardziej traci poczucie grzechu. Świat zrobił wiele, żebyśmy zapomnieli o winie i grzechu. Dziś żartuje się, jakoby był on czymś najbardziej niewinnym w świecie. Mówi się o grzechu, nawet ciężkim, śmiertelnym pieszczotliwie: grzeszki, słabostki, słodkie rzeczy. A w jednej z piosenek słyszymy sława: „jak to zabawnie dzielić swój grzech na pół”.
Nie ma już lęku przed grzechem. Jest lęk przede wszystkim, ale nie przed grzechem. Jest lęk przed terroryzmem, przed wojną atomową, ale nie ma lęku przed wojną z Bogiem. Zamiast wyzwolenia się z grzechu, cały problem sprowadza się często do wyzwolenia z wyrzutów sumienia. Szuka się też nowych zabezpieczeń, aby bezkarnie grzeszyć dalej. Nie walczy się z grzechem, ale z samą ideą grzechu. Ale grzech jest. Grzech nie jest iluzją, nie jest abstrakcją. Pismo św., którego nie wolno odrzucić, mówi: „Chrystus umarł za nasze grzechy”( 1 P 3, 18). Ten zatem kto mówi, że nie ma grzechu, kto zapomina o grzechu, w gruncie rzeczy mówi do Chrystusa: „nie potrzebnie umarłeś za mnie na krzyżu – przecież ja nie mam grzechu”! Zapomnij zatem o grzechu, a zniweczysz odkupienie Chrystusa, zburzysz znaczenie Jego śmierci. Jeśli Chrystus wylewał na krzyżu swoją krew, jeśli musiał umrzeć, to dlatego, że grzech jest i będzie rzeczywistością przerażającą.
Czym zatem jest grzech? Przywołajmy obraz tego, czym jest grzech, który tłumaczy tragedię grzechu. Drohiczyn, 17 września 1939 rok. Na mocy tzw. układu Ribbentrop – Mołotow do miasta wkraczają sowieckie wojska. Proboszczowi kościoła pod wezwaniem Trójcy Świętej dano dwie godziny czasu na opuszczenie kościoła. Stary proboszcz bierze Najświętszy Sakrament i to, co zdoła z wyposażenia świątyni. A potem do kościoła wchodzi wojsko, właściwie dzika banda uzbrojona w łomy i siekiery. Zrąbali osiem zabytkowych ołtarzy, szesnastowieczną ambonę, zabytek klasy zerowej, wydarli się nawet posadzkę z nawy kościoła. Weszli do podziemi kościoła i tam sprofanowali grobowce wojewodów podlaskich. A potem do kościoła wprowadzili konie i z kościoła pod wezwaniem Trójcy Świętej, na dwa lata, zrobili stajnię.
„Oburzające!” – mówimy. Słusznie! Ale przecież to samo czyni grzech w naszej duszy, która od chwili chrztu jest świątynią Trójcy Święte – po grzechu ciężkim staję się stajnią. Nie ma w nas miejsca dla Boga, kiedy wypełnia nas grzech. Skoro grzech czyni takie spustoszenie w naszej duszy, to dlaczego w takim razie często lekkomyślnie wybieramy grzech, dlaczego grzech nas nie przeraża? Bo nie czujemy grzechu. Tak, grzesznik nie czuje grzechu.
Nikt z nas nie wie, czym naprawdę jest grzech, bośmy urodzili się wszyscy już w grzechu. On jest częścią naszego jestestwa od początku. Dlatego jesteśmy ślepi na niego, dlatego nie odczuwamy, że grzech jest nieskończoną obrazą Boga i największym nieszczęściem człowieka na ziemi. Mówić o nim człowiekowi po grzechu pierworodnym, to tak jak tłumaczyć ślepemu, czym są kolory. Jeśli jednak ktoś mówi, że on nie czuje, że to czy tamto jest grzechem, bo właściwie grzesznik nie czuje co jest grzechu. Grzesznik nie jest żadnym „autorytetem” w dziedzinie grzechu. Ale jeśli ktoś nie czuje, to wcale nie znaczy, że tego nie ma.
Od zarania ludzkich dziejów po dzień dzisiejszy człowiek to „homo peccator”. Jesteśmy grzeszni. „Jeśli mówimy, że nie mamy grzechu, to samych siebie oszukujemy i nie ma w nas prawdy” ( 1 J 1,8). Tak bardzo grzech wpisał się w naszą ludzką naturę. I tragedią człowieka jest, kiedy człowiek nie zdaje sobie sprawy, gdy – jak to zauważył Ernest Bryll – wmawia sobie: „Jestem cały bez grzechu, bo grzech się nie mieści w tej ciemnej, ciasnej szczelinie, gdzie drzymam”.
Gdy człowiek nie zdaje sobie sprawy z owej wrodzonej nam skłonności do złego, do grzechu, nie tylko nie zrozumie samego siebie, ale również nie będzie zdolny do nawrócenia. Bo niby dlaczego miałby się nawracać się ktoś, kto nie zdaje sobie sprawy, że idzie w złym kierunku?
Poznanie grzechu zależy od wiary. Człowiek małej wiary zwykle sądzi, że popełnia co najmniej małe grzechy. Ludzie małej wiary , którzy nie liczą się z Bogiem, będą ze zdziwieniem pytać, dlaczego „określone” czyny i postawy są grzechem, skoro bywają powszechnie akceptowane. Często też tacy właśnie ludzie, którzy mają bardzo powikłane życie moralne, tacy właśnie próbują nas pouczać i wyrokować o grzechu. Tak naprawdę to jednak nic nie wiedzą o grzechu.
Chrystus przypomina, że tylko Duch Święty jest w stanie przekonać nas „o grzechu, o sprawiedliwości i o sądzie”(J 16,8). Duch Święty pełni funkcję „boskiego adwokata”, który przekonuje świat o grzechu Golgoty, o śmierci niewinnego Baranka, wykazując związek każdego grzechu, gdziekolwiek i kiedykolwiek popełnionego w dziejach człowieka z krzyżem Chrystusa. Nie byłoby tego krzyża, gdyby nie grzech.
Wielki Post, który się rozpoczyna, jest właśnie takim czasem poznawania i odnajdywania swoich grzechów. Jest czasem nawrócenia i zmiany swojego życia. Jest czasem powrotu do Boga, który cały czas czeka na człowieka na Ciebie. Pozwól sobie wybaczyć i żyć.
Człowiek pewien, który był
Ojczyzną Boga,
Skazał Go na wygnanie.
Bóg, pochyliwszy smutnie głowę,
Odszedł bez słowa.
Ale zawsze tęsknił za powrotem
Do człowieka, który był jego ojczyzną.
Roman Brandstaetter
Ks. Paweł Figurski