O NIEBIE I O CHLEBIE

17 listopada 2017 roku o godz. 19.00 w Kaplicy Miłosierdzia Bożego parafii św. Antoniego został zaprezentowany spektakl literacko-muzyczny zatytułowany „O niebie i o chlebie” Tytuł ten ma korzenie w staropolskim porzekadle: Dziad o niebie, baba o chlebie, ale nawiązuje także do tematyki wybranych utworów.  W twórczości literackiej często pojawiają się zarówno motywy nieba – tego rozumianego jako kosmos, i tego rozumianego jako niebiosa, Dom Ojca, jak też chleba – tego powszedniego, o który prosimy w Modlitwie Pańskiej, a który jest symbolem nie tylko strawy, lecz wszystkich dóbr materialnych niezbędnych w życiu doczesnym i tego niebieskiego, anielskiego, który jest nieodzowną strawą dla ducha, a objawia się w cudzie Eucharystii jako Ciało naszego Zbawiciela.
Spektakl rozpoczął się utworem Panis Angelicus, czyli Chleb Anielski, wskazując w ten sposób na drugi motyw zapowiedziany w tytule.

W programie zaprezentowano nie tylko poezję, ale także prozę. Były to fragmenty dwóch opowiadań poświęconych moim Rodzicom, które spinały spektakl jak klamra. Pierwsze nosi tytuł „Gwiazda Zaranna”, które dedykowałem Ojcu, drugie (a w spektaklu ostatnie) to „Gwiazda Wieczorna”, dedykowana Mamie.

„Gwiazda Zaranna” opowiada o rozmowie syna z Ojcem, który odwozi go konną bryczką na stację kolejową. Rozmowa ta toczy się właśnie wokół tematów chleba i nieba (Ojciec jest rolnikiem, syn astronomem). Wiedza i erudycja syna zostają wystawione na próbę wobec mądrości prostego, lecz doświadczonego życiem Ojca.

Motyw chleba (tego anielskiego) pojawił się także w prezentowanej w spektaklu muzyce, ściślej w piosence religijnej „Mały biały opłatek”, którą przed laty napisałem. Jest ona dedykowana dzieciom przystępującym do I Komunii Św. Wykonała ją moja córka Basia Solecka-Rona z gitarowym akompaniamentem brata Łukasza Soleckiego.

W cyklu wierszy nawiązujących do Chleba Anielskiego znalazły się miniatury „Boże Ciało” będące poetycką ilustracją tej uroczystości, która powstała kilka lat temu właśnie po powrocie z naszej parafialnej procesji, „Moje Emaus” wyrażająca myśl, że można poznać Pana po łamaniu chleba, choć niekoniecznie musi go łamać Pan Jezus – może być Mama. Serię zakończyła vilanella „Chleb i Słowo”, która  wskazuje na miejsce chleba w hierarchii wartości. Pierwsza strofa może z powodzeniem służyć jako motto spektaklu”.


Nie samym tylko chlebem żywić ma się człowiek.

Twoja nauka jest jedna i po wieki będzie:

Winien karmić się Słowem, które mieszka w Tobie.

 

W cykl utworów zawierających motyw nieba wprowadził widzów piękny, nastrojowy blues Petera Greena „In the skies” (W niebiesiech) brawurowo wykonany przez muzyków. Śpiewał Szymon Rona z towarzyszeniem klasycznej bluesowej kapeli (gitara, gitara basowa, organy Hammonda, perkusja).

Niebo w naszym języku ma zasadniczo dwa znaczenia: fizyczne i metafizyczne. W sensie fizycznym (astronomicznym) to Kosmos; wiersz „Niebo” który napisałem jako student I roku astronomii dotyczy właśnie tego znaczenia. A następny wiersz „Namiot i Dom” opowiada o niebie w obu tych znaczeniach.

 

gdy jaśniejesz w blasku wiwatów

stąpasz po dywanie sukcesów

smakujesz podziw w lustrze

dyrygujesz czasem i przestrzenią

spójrz w niebo

ono jest twoim namiotem

 

gdy błąkasz się we mgle samotności

marzniesz na lodowcu smutku

toniesz w mrokach zwątpienia

uciekasz przed lawiną zmartwień

spójrz w Niebo

Ono jest twoim Domem

W dziejach naszego gatunku od wieków trwają rozterki i spory, czy to metafizyczne niebo naprawdę istnieje. Dobrym na to przykładem będzie kolejna miniatura „Krótka historia liścia”.

wczoraj

zbuntowałem się

i odpadłem od Drzewa

dziś

błąkam się w czasoprzestrzeni

targany wichrami Historii

jutro

uschnę i spocznę

pośród innych suchych liści

pojutrze?

Motyw liścia jako symbolu ma ogromny potencjał w odniesieniu do dramatu człowieka i jego losu. Pomijając to „targanie wichrem Historii” (przywodzące na myśl pascalową trzcinę na wietrze, czy ptasi puch pojawiający się w filmie Forest Gump) sam fakt obumierania, usychania w wypadku oderwania od drzewa doskonale obrazuje aksjologiczne obumieranie człowieka po oderwaniu się od Drzewa Wartości. Liść może sobie poswawolić, buszować na wietrze, ale kiedyś i tak opadnie. Ale czy „wszystek umrze”? Liść może tak, lecz my wierzymy, że nie podzielimy jego losu, że istnieje Niebo w sensie metafizycznym, czyli miejsce przebywania dusz w stanie wiecznej szczęśliwości, przeznaczone dla tych, którzy miłują Boga. Czyli dla kogo? Pan Jezus mówi o tym dokładnie w Ośmiu Błogosławieństwach. Kolejny wiersz zatytułowany „Ogłoszenie” to nic innego jak owe błogosławieństwa właśnie, tyle że zredagowane w nośnej dziś formie clipu reklamowego.
Następna  miniatura, „Na końcu czasu”, to próba wyobrażenia sobie, jak może wyglądać Dom Ojca. Wyrażam w niej przeświadczenie, że TAM nie będą nam potrzebne żadne dobra, o które tak zachłannie walczymy na tym świecie. Podobny wydźwięk miał kolejny wiersz „List z Domu Ojca”.

Św. Paweł w I Liście do Koryntian napisał, że ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało,

ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują. Z kolei Pan Jezus wedle św. Jana zapewnia nas, że w Domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Gdyby tak nie było, to bym wam powiedział. Lecz w temacie jak wygląda niebo Pismo jest bardzo oszczędne. Nic więc dziwnego, że  marzenie podglądnięcia jak to Niebo wygląda jest stare jak świat. To marzenie objawia się także dziś.  „I want to see heaven” (Chcę zobaczyć niebo) – marzy Bob Carlisle, amerykański piosenkarz z nurtu chrześcijańskiego. A na spektaklu do tych marzeń przyłączyli się także nasi artyści.

Moi rodzice, którym ten spektakl poświęciłem, odeszli do Domu Ojca w 1994 roku. Mama w lipcu, Tato w grudniu, tuż przed świętami Bożego Narodzenia. Moja najstarsza siostra skomentowała to tak: Mama zawsze troszczyła się o Tatę, więc i teraz nie dała mu w samotności spożywać wigilijnego opłatka. Ta w swej wymowie urzekająca myśl była inspiracją do wiersza „Nowe Betlejem” będącego refleksją z pogrzebu Ojca.

Ostatnim elementem literackim spektaklu było opowiadanie „Gwiazda Wieczorna” poświęcone mojej Matce. W przeciwieństwie do „Gwiazdy Zarannej” jest ono napisane w konwencji fantastycznej – jego bohater spotyka się z Mamą zmarłą ćwierć wieku wcześniej, która odsłania synowi sekrety Domu Ojca.

Spektakl rozpoczął się opowieścią o żniwach i kosmosie, a zakończył w miejscu, gdzie Niebiosa spotykają się z Chlebem Anielskim. To miejsce zwie się Betlejem, co po hebrajsku znaczy Dom Chleba. Zauroczony wierszem Romana Brandstaettera „Betlejem”, przed laty ułożyłem do niego melodię. Czekała na swój czas długo – bo dopiero teraz, dzięki moim dzieciom i przyjaciołom, utwór miał swą premierę.

To była piękna premiera. Magiczny głos Szymona, któremu towarzyszyły zstępujące frazy muzyczne organów i subtelne dźwięki gitary prowadził zebranych przez poetycki szkic betlejemskiego misterium autorstwa Romana Brandstaettera.

Uczestnicy spektaklu nagrodzili artystów gromkimi brawami, a ks. Proboszcz w ciepłych słowach podziękował za spektakl, który pozwolił wszystkim poczuć się „trochę tu, a trochę Tam”

Pragnę na tych łamach serdecznie podziękować wykonawcom, bez których byłbym „jako cymbał brzmiący”: lektorom: Ani Wiśniewskiej i Krzysztofowi Rzewuskiemu, moim dzieciom: Basi (voc.), i Łukaszowi (git.), moim zięciom: Szymonowi (voc.) i Maciejowi (piano, organ), a także muzykom bydgoskim Maciejowi Młócińskiemu (drums) i Grzegorzowi Sikorskiemu (bass). Szczególne słowa podziękowania kieruję do Księdza Proboszcza za ofiarne zaangażowanie się w organizację spektaklu.

Wdzięczny też jestem przybyłym widzom, którzy żywo i życzliwie przyjmowali literackie, a zwłaszcza muzyczne elementy spektaklu.