PIELGRZYMKA DO MEDJUGORJE I CHORWACJI.

„SANATORIUM DLA DUSZY”. 

Wczesnym rankiem 23 września 2019 r. rozpoczęła się organizowana przez parafię św. Antoniego w Toruniu i poznańskie Biuro Pielgrzymkowe „Misja Travel” ośmiodniowa pielgrzymka do Medjugorie i Chorwacji. Oczywiście pielgrzymkę rozpoczęliśmy Mszą św. w naszym parafialnym kościele. Mszy przewodniczył JE ks. Biskup Józef Szamocki, który był uczestnikiem tej pielgrzymki i głównym opiekunem duchowym. Koncelebransami byli nasz ks. Proboszcz Wojciech Miszewski główny organizator ze strony Parafii oraz ks. dr Dariusz Żurański proboszcz parafii Matki Boskiej Zwycięskiej.

Pierwszy dzień zeszedł nam na podróży. Wygodnym autokarem dojechaliśmy na lotnisko w Poznaniu, skąd o godz. 14 wylecieliśmy do Zadaru. Na lotnisku w Poznaniu opiekę nad grupą przejęło poznańskie biuro Misja Travel w osobie sympatycznego Pana Michała. W Zadarze dołączyła do Niego nie mniej sympatyczna Pani Ania, wspaniały pilot i znawca Chorwacji oraz Bośni i Hercegowiny. Po niespełna dwugodzinnym locie znowu wsiadamy do autokaru, który wiezie nas do Medjugorie. Podróż trwa około czterech godzin. Po drodze otrzymaliśmy od Pani Ani sporą dawkę wiedzy o Chorwacji, Medjugorie i programie naszej pielgrzymki. Było już ciemno, gdy dotarliśmy do hotelu, który na siedem dni stał się naszym domem. 

Program pielgrzymki był tak skonstruowany, by było dużo czasu na indywidualną modlitwę i przeżywanie atmosfery duchowej tego niezwykłego miejsca. Pierwsze dwa dni w Medjugorie poświęcone były na bardzo przejmujące spotkania i modlitwę. Po wstępnym bardzo ciekawym wykładzie na temat objawień i samego Medjugorie zrobiliśmy przedpołudniowy spacer, składając wizytę w dwóch niezwykłych miejscach. Najpierw odwiedziliśmy niezwykłego człowieka, który tytułuje się jako „sąsiad Matki Bożej”. Opowiedział nam niezwykłą historię swojego życia dając świadectwo Bożego Miłosierdzia nawet dla największego grzesznika. W podziękowaniu za otrzymane łaski buduje on ośrodek dla pielgrzymów odwiedzających Medjugorie. Sam jest Kanadyjczykiem, ale chcąc odwdzięczyć się Matce Bożej za otrzymane łaski przeniósł się na stałe do Medjugorie. 

Drugą wizytę składamy w siedzibie wspólnoty Cenacolo (Wieczernik). Tam oglądnęliśmy film o historii i działalności tej grupy. Uzupełnieniem tego filmu było świadectwo dwóch młodych Polaków żyjących w tej wspólnocie. A oto parę słów na temat tej wspólnoty przekazanych ustami ich członków.

„Wspólnota „Wieczernik” (Cenacolo) jest stowarzyszeniem chrześcijańskim, które przygarnia młodych ludzi niezadowolonych, zbuntowanych, rozczarowanych, chcących odnaleźć własną tożsamość oraz radość i sens życia. Wspólnota powstała w 1983 roku dzięki powołaniu siostry zakonnej Elwiry Petrozzi, która zapragnęła swoje życie podarować Bogu, służąc narkomanom i wszystkim zagubionym młodym ludziom. Obecnie wspólnota liczy ponad 1000 dziewcząt i chłopców przebywających w prawie 50 domach rozmieszczonych na całym świecie (Włochy, Francja, Chorwacja, Bośnia i Hercegowina, Rosja, Polska, Brazylia, Austria, Republika Dominikany, USA, Meksyk). Wspólnota pragnie być światłem w ciemności, znakiem nadziei, świadectwem, że ostatnie słowo nie należy do śmierci. Młodym ludziom zalecany jest rodzinny, prosty styl życia, by mogli odkryć dar pracy, przyjaźni i wiary w Słowo Boże. Pragnieniem wspólnoty jest, by jej siłą była Miłość! Miłość, która rodzi się. przez Krzyż Chrystusowy, która daje życie umarłym, wyzwala uwięzionych, przywraca wzrok ociemniałym. Dziękujemy Panu, bo codziennie możemy oglądać Jego Zmartwychwstanie w pełni mocy, dzięki której widzimy, jak uśmiech powraca na oblicze człowieka, który utracił wszelką nadzieję. Nasza wspólnota nie jest lecznicą, lecz szkolą życia. Celem Wspólnoty jest odnowa całej rodziny i pomoc w spotkaniu Jezusa Chrystusa – Zbawiciela i Odkupiciela. Kochamy życie ponad wszystko i całym sercem wierzymy, że więcej jest wart uśmiech jednego chłopaka, który ponownie żyje, niż cale złoto świata.” 

Bardzo ciekawe są informacje na temat codziennego życia wspólnoty. Oto co na ten temat mówią członkowie wspólnoty:

„Nasz dzień pracy zaczyna się o 6.00 od pierwszego ważnego spotkania w kaplicy, gdzie odmawiamy pierwszą część różańca św., potem jeden z nas czyta fragment z Biblii i komentując go może opowiedzieć o tym, co przeżywa mówiąc o swoich problemach i trudnościach. W ten sposób pokonuje milczenie i strach, że inni poznają jakim jest w istocie. W takiej chwili możemy prosić o wybaczenie naszych negatywnych reakcji, uwolnić się od kompromisów, które mogą zepsuć dzień oraz poprosić o pomoc pozostałych braci. Pracę zaczynamy po śniadaniu. Każdy odpowiedzialnie wykonuje swe zadania, nie ma tu pracowników spoza Wspólnoty. Wszystko robimy sami: pieczemy chleb, sprzątamy dom, wykonujemy prace murarskie, ogrodnicze, stolarskie. Najważniejszą pracą jest budowanie naszego wnętrza i dlatego nie jest ważne co robimy, ale jak robimy. Praca sprzyja również lepszemu wzajemnemu poznaniu, ułatwia zawieranie przyjaźni, dlatego pracujemy Wspólnie. O 12.00 jest obiad i do 13.30 czas wolny. Spędzamy go na rozmowach lub choćby praniu. Po południu w czasie pracy odmawiamy drugą część różańca. Pracę przeciętnie kończymy około 18.00, potem jest podwieczorek, kąpiel i zmiana ubrania, bo ponownie spotykamy się w kaplicy i odmawiamy trzecią część różańca. Rozmawiamy o swoich przeżyciach i wrażeniach, jakie nam się nasuwają po przeczytanej Ewangelii. Około 20.00 jest kolacja i znowu parę chwil wolnego czasu. Po wyczerpującym dniu o 22.00 gasimy światła i idziemy spać. W naszej Wspólnocie nie korzysta się ze środków farmakologicznych, ani środków zastępujących narkotyki. Nasz lek to Anioł Stróż – chłopak, który co najmniej od kilku miesięcy przebywa we Wspólnocie. On troszczy się o swego podopiecznego, świeżo przybyłego chłopaka. Jego zadaniem jest przekazać nowemu chłopakowi styl życia we wspólnocie. Musi przebywać z nim dwadzieścia cztery godziny na dobę, na początku pracować zamiast niego, bo nowicjusz nie ma ani siły ani woli, by pracować, cierpieć. Razem z nim walczy z chęcią ćpania i zła, które na początku są bardzo silne. Dla obydwu jest to bardzo korzystne: dla Anioła Stróża, bo w cierpieniu uczy się kochać, a dla nowego chłopaka, bo może po raz pierwszy znalazł prawdziwego przyjaciela i kogoś, kto bezinteresownie się o niego troszczy. Wspólnota uczy nas poprzez podstawowe rzeczy, te których nigdy wcześniej nie chcieliśmy się nauczyć i tych, których nikt nas nie nauczył. Było dla nas normalne mylenie dwóch pojęć: używanie i radość. Zawsze szukaliśmy zadowolenia i podążaliśmy drogą łatwej zabawy i użycia nie wiedząc, że szczęście rodzi się w cierpieniu, które dla nas było znakiem słabości, chwiejności i podrzędności. Tylko ten, kto cierpiał, potrafi rozumieć, kochać i pomóc drugiej cierpiącej osobie. Nasza droga trwa mniej więcej trzy cztery lata, choć nie istnieje określony czas pobytu. Siostra Elwira mówi, że wtedy jesteśmy gotowi do samodzielności, gdy wybierzemy modlitwę na całe swe życie. Życie we Wspólnocie jest naprawdę proste i równocześnie bardzo bogate, żyje się konkretną modlitwą ugruntowaną na szczerej przyjaźni. Rzeczy materialne nie mają na nie wielkiego wpływu, ważniejsze są osoby niż rzeczy, pieniądze czy kariera. Stajemy oko w oko z naszymi słabościami prosząc o pomoc Jezusa, obecnego w otaczających nas braciach.”

Nasz przedpołudniowy spacer kończy się. Na godz. 13:00 musimy zdążyć do parafialnego kościoła p.w. św. Jakuba na Mszę św. odprawianą dla polskich pielgrzymów. Mszy przewodniczy ks. bp Józef  Szamocki, a kazanie wygłasza miejscowy opiekun polskich pielgrzymów franciszkanin o. Urban. Po obiedzie mamy spotkanie z proboszczem Medjugorie o. Marinko Sakota. Wygłasza on konferencję na temat znaczenia objawień w Medjugorie. Przed godz. 17 udajemy się na tyły kościoła, gdzie znajduje się wspaniały polowy ołtarz. Codziennie o 17: 00 rozpoczyna się wieczorny program modlitewny. Odmawiane są dwie części różańca, następnie odprawiana jest koncelebrowana przez kilkuset kapłanów Msza św. , a potem odmawia się trzecią część różańca. W środy i czwartki jest adoracja Najświętszego Sakramentu, a w piątek adoracja krzyża. W modlitwach uczestniczy kilka tysięcy ludzi z całego świata. Istnieje pewien fenomen tego miejsca i tych modlitw. Jesteś w tłumie, a wydaje Ci się, że jesteś sam ze swoją modlitwą i swoimi myślami. Następuje wewnętrzne zatrzymanie i wyciszenie. Chyba nie na darmo mówią o Medjugorie „Duchowa Stolica Świata”. Opuszczając miejsce modlitwy przechodzi się przez tzw. strefę spowiedzi. Na placach po lewej i prawej stronie kościoła pobudowane są „polowe konfesjonały”. Od rana do późnego wieczora są przy nich kolejki penitentów. Niektórzy księża spowiadają też po prostu na pobliskich licznych ławeczkach. Istnieją  świadectwa, że wielu ludzi będąc w Medjugorie decyduje się na spowiedź po wielu latach. Liczne nawrócenia są tu częstsze niż, gdzie indziej. Stąd drugie określenie Medjugorie to „konfesjonał świata”.

Drugi dzień pobytu w Medjugorie rozpoczął się Mszą św. w kaplicy adoracji. Głównym punktem dnia był różaniec odmawiany przy wchodzeniu na Górę Objawień (Podbrdo). Z  różańcem w ręku podchodzimy bardzo kamienistym i niewygodnym podejściem na sam szczyt, gdzie ustawiona jest figura Matki Bożej Fatimskiej i Krzyż. Chwila zadumy i modlitwy i innym zejściem schodzimy z góry. Po południu mamy spotkanie z Walentyną, która opowiada nam o swoim życiu i cudownym nawróceniu za przyczyną Matki Bożej z Medjugorie. Wieczorem jest czas na uczestnictwo w programie modlitewnym i spowiedź św.

Głównym punktem kolejnego dnia była wycieczka do Splitu. Do Splitu z Medjugorie daleko nie jest, ale trzeba przejechać przez granicę chorwacko-bośniacką. Wbrew pozorom jest to bardzo poważna granica. Za każdym razem podczas jej przekraczania skanują nasze dokumenty podróży. Autobus podwozi nas w pobliże portu i Pałacu Dioklecjana. Zwiedzanie Splitu rozpoczynamy od Mszy św. w XV- wiecznym kościele św. Franciszka. Następnie zwiedzamy największą atrakcję miasta Pałac Dioklecjana. Tak naprawdę to pod tą nazwą kryje się duży kompleks różnych obiektów w różnym stanie i o różnym przeznaczeniu. Niektóre z nich do dzisiaj są domami mieszkalnymi z suszącym się na balkonie praniem. Są też dawniejsze świątynie rzymskie zamienione na kościoły, liczne dziedzińce, rezydencje, bramy, wewnętrzne uliczki itp. Po zwiedzeniu wewnątrz i obejściu z zewnątrz tego starożytnego obiektu mamy chwilę wolnego czasu na zrobienie zakupów na miejscowym bazarze i porobieniu zdjęć w porcie. Wracamy do Medjugorie trochę okrężną, lecz jakże piękną nadmorską trasą. Z lewej strony mamy przepiękne wysokie góry, z prawej szmaragdowe morze z licznymi zatokami, wyspami i półwyspami. Po godzinie jazdy tą piękną trasą dojeżdżamy do chorwackiego Lourdes.  Początki sanktuarium wiążą się z pierwszą narodową chorwacką pielgrzymką do Francji. W jej trakcie pątnicy przybyli do Lourdes, do sanktuarium Matki Bożej w pięćdziesiątą rocznicę objawień. Kiedy pątnicy wrócili do kraju, biskup Juraj znalazł pod górą Biokovo niedaleko Makarskiej miejsce bardzo przypominające Lourdes i zachęcił wiernych do wybudowania podobnego sanktuarium. Krótka przerwa w podróży była poświęcona na wspólną modlitwę, zrobienie zdjęć i zabranie wody z miejscowego źródełka. Około godz. !6:00 dojeżdżamy z powrotem do Medjugorie. Szybko jemy obiad i udajemy się na kojący duszę wieczorny program modlitewny. Ponieważ był to czwartek po Mszy św. była adoracja Najświętszego Sakramentu przepięknie oprawiona muzyką skłaniającą do modlitwy i osobistych przemyśleń. 

Następnego dnia w piątek udajemy się do stolicy Hercegowiny Mostaru miasta doświadczonego w wojnie domowej po rozpadzie Jugosławii. Obecnie miasto jest dzięki wysiłkom społeczności międzynarodowej odbudowane, ale ślady tragicznej wojny jeszcze widać. Żyją tu we względnej zgodzie społeczności: islamska, katolicka i prawosławna.  Islamiści (Bośniacy) stanowią 47 % mieszkańców, katolicy (Chorwaci) 48% i prawosławni (Serbowie) 4%. Dlatego też w mieście istnieją zarówno meczety jak i cerkiew jak i kościół katolicki. Od tego właśnie kościoła zaczynamy zwiedzanie miasta. 

Pierwotny franciszkański kościół parafialny pod wezwaniem Piotra i Pawła powstał w 1866 roku, kiedy Turcy złagodzili swoją politykę wobec innych religii. W latach 90. XX wieku kościół uległ zniszczeniu podczas bratobójczych walk. Odbudowany w 2000 roku stał się najpotężniejsza budowla w mieście. Jego 30-metrowa wieża dzwonnicza góruje nad całym miastem i wszystkimi tutejszymi minaretami i wieżami cerkiewnymi. Betonowa konstrukcja robi wrażenie tylko swą wysokością, nie ma w niej finezji. W tym jedynym w mieście kościele nasi duszpasterze odprawili Mszę św. O ile bryła kościoła nie ma finezji o tyle odtworzone wnętrze jest bardzo ciekawe. Po Mszy św. ruszamy na trasę wiodącą przez historyczną starówkę, most turecki nad piękną rzeką Neretwą, i bazar turecki. Po drodze zwiedzamy muzeum upamiętniające bratobójczą wojnę z przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, zaglądamy do uroczych sklepików ze „wszystkim”. Na trasie wiele wspaniałych punktów widokowych. Z jednego z nich widać odbudowany prawosławny Sobór Trójcy Św. z 1873 roku. Na końcu trasy zwiedzamy zabudowania meczetu. W czasie wolnym można się napić parzonej po turecku kawy, zjeść wspaniałe lody lub zrobić zakupy. Na godz. 14:00 wracamy do Medjugorie, jemy obiad i udajemy się na wycieczkę do wodospadów Kravica. Wodospady Kravica to grupa wodospadów położona wzdłuż rzeki Trebižat. Wodospady rozciągają się na ponad 100 metrach szerokości, a spadek poziomu dochodzi do 25 m. Wodospady powstały wskutek akumulacji porowatej skały osadowej zwanej trawertynem. Ze względu na malownicze położenie, krystalicznie czystą wodę i infrastrukturę turystyczną jest popularnym miejscem wypoczynku i kąpieli mieszkańców niedaleko położonych miast Mostar i Medjugorje.  I my skorzystaliśmy w tym miejscu z możliwości kąpieli i miłego wypoczynku. Do Medjugorie wróciliśmy na godz. 19:00. Zdążyliśmy na wieczorną adorację Krzyża. Po adoracji można było jeszcze wpaść do miejscowej restauracji „U Wiktora” i poprosić w związku z piątkowym postem o chleb i wodę. W tej restauracji w piątki Polacy otrzymywali to za darmo. Woda jak woda, zwykła mineralna, ale świeżutki jeszcze ciepły chrupiący chlebek – istny rarytas.  

Mamy sobotę. Rano Msza św. w kaplicy adoracji. Oprócz nas są też inne grupy polskie. Msza kończy się maryjną pieśnią śpiewaną po chorwacku. Po śniadaniu dzielimy się na dwie grupy. Jedna składająca się z młodszych i bardziej sprawnych udaje się na drogę krzyżową usytuowaną na podejściu na górę Krzyży. Druga składająca się ze starszych i mniej sprawnych pozostaje w Medjugorie i odbywa drogę krzyżową urządzoną w parku otaczającym kościół.  Ta „parkowa droga krzyżowa” kończy się nietypową stacją zwaną Śmierć i Zmartwychwstanie Pana Jezusa. Stację stanowi olbrzymi krzyż z figurą martwego Chrystusa i pusty grób za krzyżem (symbol zmartwychwstania). Po południu odwiedza nas w hotelu Wiesław, który w bardzo ciekawy sposób daje świadectwo o swoim życiu i działaniu Boga, który ratuje go od życiowej katastrofy i pomaga wydostać się z kompletnego dna duchowego i fizycznego. Wieczorem znowu możliwość uczestniczenia w jakże kojącym duszę programie modlitewnym.

W niedzielę „wisienka na torcie” – wyprawa do Dubrownika. Już sam przejazd autobusem jest wielką atrakcją. Większość trasy to z jednej strony wysokie góry, z drugiej morze z bardzo urozmaiconą linią brzegową. W Dubrowniku czeka na nas miła przewodniczka, która w sposób ciekawy i dowcipny zaznajamia nas z dziejami miasta i zwiedzanymi obiektami. Okazuje się, że główna ulica nazywa się Szeroka. Czujemy się jak w Toruniu. Po zwiedzeniu starówki w kościele św. Błażeja mamy Mszę św. Po mszy duchowa niespodzianka. Nasi duszpasterze udzielają nam Błażejowego błogosławieństwa mającego chronić nas od chorób gardła. Z kościoła udajemy się do portu. Czeka na nas uroczy stateczek, którym opływamy Dubrownik podziwiając jego historyczne mury i budowle. Do Medjugorie wracamy około 20:00. Wyskakujemy na chwilę do kościoła, aby po raz ostatni pokłonić się Matce Bożej. Później uroczysta kolacja z tortem i trzeba się pakować do drogi powrotnej do Polski.

W poniedziałek po śniadaniu wymeldowujemy się z hotelu i wyruszamy do Zadaru, skąd popołudniu wylecimy samolotem do Poznania. Przedtem jednak zwiedzamy jeszcze to bardzo interesujące miasto. Największą atrakcją są jedyne na świecie morskie organy, na których nigdy dwa razy nie była zagrana ta sama melodia. Jedynym organistą i kompozytorem grającym na tych organach jest wiatr wiejący od morza i wdmuchujący powietrze w specjalnie wbudowane w nadbrzeże piszczałki. Po zwiedzeniu miasta Msza św. w kościele św. Franciszka, czas wolny na ostatnie zakupy i zjedzenie obiadu.  W końcu trzeba jechać na lotnisko. O godz 16:00 wsiadamy do samolotu. W Zadarze jest na termometrze 26 stopni. Za półtorej godziny lądujemy w Poznaniu. Jest 11 stopni, zimny wiatr i deszcz. Jeszcze niecałe trzy godziny jazdy autobusem i dojeżdżamy do Torunia. Po pielgrzymce zostają tylko wspomnienia. 

Podsumowując pielgrzymkę można stwierdzić, iż ciekawe są organy morskie w Zadarze, wspaniała twierdza i starówka w Dubrowniku, przepiękne widoki z mostu tureckiego w Mostarze, imponujący Pałac Dioklecjana w Split. Jednak nic nie może się równać z samym Medjugorie i jego atmosferą nawrócenia, modlitwy i duchowego wyciszenia tak potrzebnego współczesnemu człowiekowi. Dla tego można by określić to miejsce jako „sanatorium dla duszy”.

Jacek Szetela