PRZED UROCZYSTOŚCIĄ  WSZYSTKICH ŚWIĘTYCH

Życie jesteś chwilą, życie tyś mym snem,

życie tyś dniem krótkim przemijasz jak cień.

Boże, tu na ziemi, aby kochać Cię,

mam ten jeden dzień. –Św. Teresa od Jezusa

 

SONY DSC

Już niedługo Uroczystość Wszystkich Świętych. W tym dniu usłyszymy jeden z najpiękniejszych fragmentów Ewangelii jakim są Jezusowe błogosławieństwa. Chrystus bardzo wyraźnie określił w nich co to znaczy być świętym i jaka droga do świętości prowadzi: „Błogosławieni ubodzy w duchu, którzy się smucą, cisi, którzy łakną i pragną sprawiedliwości. Błogosławieni miłosierni, czystego serca, którzy wprowadzają pokój, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, Błogosławieni jesteście, gdy /ludzie/ wam urągają i prześladują was, i gdy z mego powodu mówią kłamliwie wszystko złe na was. Cieszcie się i radujcie, albowiem wielka jest wasza nagroda w niebie.”

Dla wielu te błogosławieństwa i takie pojęcie szczęścia są nie do przyjęcia. Dzisiejszy świat zupełnie innych ludzi nazywa szczęśliwymi.

„Szczęśliwi sprytni, albowiem będzie im się dobrze powodziło; ci, którzy potrafią oszukiwać, albowiem wiele osiągną; ci, którzy się śmieją ze wszystkiego i ze wszystkich, albowiem oni użyją tego życia; którzy potrafią się dobrze w życiu ustawić, albowiem nigdy niczego im nie będzie w życiu brakować”.

Tak wygląda szczęście wybierane przez wielu na tym świecie, a ja? Jaką wybieram drogę?

W Uroczystość Wszystkich Świętych wspominamy wszystkich świętych, także tych, których nie znamy, tych, którzy nigdy nie zostali ogłoszeni świętymi. Tych, których nie malują na świętych obrazkach, do których nie odmawiamy litanii i których figury nie stoją w naszych kościołach. Nie znamy ich, a mimo to oni są świętymi, są zbawiani, są razem z Bogiem w niebie. Kto to jest? Może nasz ojciec czy matka, może babcia, może zmarły brat czy mąż. To wszyscy ci, którzy swoje życie oddali Bogu i bliźnim. Oni pokazują nam, jak trzeba żyć, aby tego swojego życia nie zmarnować. Po ludzku sądząc nie odnieśli żadnego wielkiego sukcesu. Nie byli sławni, nie pisały o nich gazety, nie pokazywali się w telewizji, nie zajmowali jakichś bardzo ważnych stanowisk. Często żyli bardzo prosto i zwyczajnie, niejednokrotnie bardzo skromnie. Za życia byli niezauważani przez wielu innych. Chociaż sądząc po ludzku przegrali swoje życie, to patrząc po Bożemu właśnie oni je wygrali. Wygrali swoje życie – wygrali życie wieczne. „Czy ja chcę być świętym?” Święty to nie jest człowiek z księżyca, ani z innej planety. Święty, to człowiek taki sam jak każdy z nas, człowiek często grzeszny i słaby. Taki sam, ale z tą różnicą, że ponad wszystko w swoim życiu kocha Boga.

W tych dniach bardziej niż kiedykolwiek indziej w ciągu całego roku myślimy o przemijaniu i o śmierci. To szczególne dni, kiedy świat żywych łączy się i przenika ze światem tych, co odeszli. Przychodzimy na cmentarz, na groby swoich bliskich, ale czy mamy tę świadomość, że kiedyś będzie tak, że to inni przyjdą, aby nas na cmentarzu odwiedzić.

Dziś kiedy stoję nad grobem moich bliskich, powinienem sam siebie zapytać: „Jaki jest cel mojego życia? Czy moje życie jest drogą do Nieba? Bo jeżeli moja droga życia nie jest drogą do świętości, to jest to droga donikąd; droga, która prowadzi na zatracenie. Droga, z której jak najszybciej powinienem zawrócić. Każdy dzień mojego życia przybliża mnie do śmierci. Jakie będzie to spotkanie? Co pokażę Bogu, kiedy stąd odejdę. Czy wtedy nie będę żałował swojego życia? Ale wtedy będzie już za późno. Czasami człowiek tak bardzo próbuje zbudować sobie raj na ziemi, że zapomina, że nie na ziemi jest jego ojczyzna.

Zaraz po uroczystości Wszystkich Świętych przeżywać będziemy Dzień Zaduszny, będziemy się modlić o zbawienie dla wszystkich tych, którzy jeszcze czekają na spotkanie z Bogiem w niebie. Ale byłoby bardzo niedobrze, gdybyśmy tylko w te dwa dni w roku o nich pamiętali. Byłoby też niedobrze, gdyby cała nasza pamięć o zmarłych była tylko troską o ich groby. Gdyby za tym wszystkim nie stała nasza modlitwa. Może i tu warto zapytać kiedy ostatni raz modliłem się za moich zmarłych, kiedy ostatni raz w ich intencji przyjąłem Komunię św. albo kiedy ostatni raz odprawiono Mszę św. w ich intencji. Łatwo zapominamy. Czy nie zbyt łatwo zapominamy.

Może i powodem tego są współczesne czasy, które są często neopogańskie. Szatan chce, abyśmy nawet w te święta nie myśleli po chrześcijańsku. Te święta to szczególna okazja do refleksji i zadumy nad tajemnicą śmierci i szkoda, że są ludzie, którzy wprowadzają w naszą piękną kulturę i tradycję Wszystkich Świętych, w to co jest nasze, czego inne narody mogą nam zazdrościć świętowanie pogańskiego Halloween. Robienie zabawy z tych najbardziej poważnych spraw w życiu każdego z nas. Skąd, z jakiego natchnienia współcześni nauczyciele zamiast uczyć szacunku do tej tajemnicy, jaką jest ludzka śmierć nakłaniają dzieci i młodzież do Halloween.

Symbole Halloween to oczywiście wszystko co kojarzy się z życiem pozagrobowym i horrorem, a więc duchy, zjawy, upiory, wampiry, czarownice, kostuchy, demony, trupie czaszki, piszczele, zombie itp. Chylę głowę dzisiaj przed tymi dziećmi i tą młodzieżą, którzy potrafią się temu przeciwstawić, chylę czoło przed rodzicami, którzy uczą swoje dzieci wartości, a nie szmiry i komercji, której symbolem jest podziurawiona dynia.

Prośmy Boga, aby pomógł nam nie utracić naszej chrześcijańskiej tożsamości, abyśmy patrzyli na świat zawsze oczyma wiary i by ciągle przyświecał nam cel ostateczny, jakim jest Niebo.

Ks. Wojciech Miszewski