Wycieczka rowerowa

Prognoza pogodny nie zapowiadała się ciekawie:

„W sobotę na zachodzie kraju zachmurzenie umiarkowane, na pozostałym obszarze duże z większymi przejaśnieniami, okresami przelotne opady deszczu, na północnym wschodzie i w rejonach podgórskich także deszczu ze śniegiem, w Karpatach opady śniegu i zawieje śnieżne. Temp. maks. od 6 st. na północnym wschodzie, około 10 st. w centrum, do 13 st. miejscami na południowym zachodzie. Wiatr umiarkowany, dość silny i porywisty, w porywach od 50 km/h na zachodzie do 70 km/h na wschodzie, na północnym wschodzie i nad Zatoką Gdańską 40-50 km/h, w porywach do 90 km/h, w szczytowych partiach Sudetów i Karpat do 110 km/h, północno-zachodni”.

Tyle prognoza pogody!!!

Pogoda nie zniechęciła naszych kandydatów do pierwszej po zimowej przerwie wycieczki rowerowej. Po mszy świętej i modlitwie do Anioła Stróża wyruszyliśmy na naszą wyprawę. Pojechaliśmy w stronę Barbarki, przynajmniej tak nam się wydawało, ponieważ nasi piloci, „China” i „Pixel”, zaprowadzili nas w nieco inną stronę:-). Dzięki temu nadrobiliśmy niewielka ilość kilometrów. Jednak dotarliśmy. Na Barbarce zabawiliśmy trochę płosząc wszystkich innych chcących odpocząć:-).

Plac zabaw, został przez nas opanowany, zjeżdżalnia, domek, huśtawki, boisko aż do zniszczenia piłki. Po tak intensywnych zajęciach ruszyliśmy dalej w stronę lotniska. Tym razem nasz nawigator, zaprowadził nas do celu! Na lotnisku oglądaliśmy zapierający dech w piersiach pokaz akrobacyjny pilotów z toruńskiego aeroklubu. Powstały nawet dyskusje czy pokaz jest prawdziwy czy to model zdalnie sterowany, jednak po naradzie stwierdzono, że to prawdziwy powietrzny akrobata. W drodze powrotnej do domu zatrzymaliśmy się przy kaplicy św. Barbary, by odpocząć i westchnąć o pomoc bo wiatr wiał dość mocno i powodował, że traciliśmy siły. Nie obyło się bez drobnych wypadków. A to kije w koła wpadały, druty, najeżdżaliśmy na siebie no i najbardziej „dramatyczne” zdarzenie to lekkie potrącenie biegaczki( to wina Dawida:-).

Jednakże szczęśliwie zakończyliśmy naszą podróż, gdzie według obliczeń Antosia przejechaliśmy ponad 12 kilometrów.

Już planujemy kolejną wyprawę…