Z PASTERZEM NA SZLAKACH BIBLIJNYCH

W tym roku przypada 25. rocznica Sakry Biskupiej ks. bp Andrzeja Suskiego. W trzech odcinkach wspominamy pielgrzymowanie z Biskupem po szlakach biblijnych. Wkrótce ukaże się książka autorstwa ks. prob. Wojciecha Miszewskiego, wspominającego te wydarzenia. Wprowadzenie do wspomnień napisał ks. bp Józef Szamocki

WPROWADZENIE

 

Diecezja Toruńska, powołana do istnienia przez Błogosławionego Papieża Jana Pawła II 25 marca 1992 roku, już za kilka miesięcy będzie obchodzić 20 rocznicę powstania i ma to wielkie szczęście, że pierwszy Biskup Diecezjalny, Andrzej Suski nieprzerwanie jest Jej Pasterzem, a w tych dniach obchodzi srebrny jubileusz biskupiej konsekracji. Wdzięczni Panu Bogu i Jubilatowi odkrywamy, jak wiele zmieniło się od tamtych historycznych już początków, jak wiele pod Ojcowską troską Pasterza udało się dokonać. Diecezja funkcjonuje i rozwija się z rozmachem. Ma swoje Seminarium Duchowne, Caritas Diecezjalną, Sąd Duchowny, Kurię i szczęśliwie ukończony Synod, powstają nowe agendy, jak na przykład Biblioteka. Kronikarz w zapisach kolejnych roczników z pewnością mógłby wyliczać etapy rozwoju młodej diecezji i wskazać na administracyjne, duszpasterskie i materialne osiągnięcia.

Bywały jednak i takie chwile w życiu diecezji, które rocznikom statystycznym umknęły. Do nich należą  diecezjalne pielgrzymki do Ziemi Świętej w Roku Jubileuszowym i nieco później śladami świętego Pawła Apostoła do Grecji i Turcji, w których uczestniczył Biskup. Nie zdarza się często, by Pasterz diecezji wędrował ze swoimi wiernymi do wyjątkowych zakątków miejsc świętych związanych ze światem Biblii oraz rodzącym się Kościołem, aby wspólnie się modlić a także nauczać, wyjaśniać Pisma i umacniać w wierze. Biskup Andrzej czynił to nie tylko jako profesor Biblii, znawca pism św. Pawła, specjalista od listu do Efezjan, lecz jak zwykły pątnik, który poszukując bliskości Boga – objawiającego się w radości życia i wspólnocie przeżywanego czasu – zwyczajnym gestem i uśmiechem, potrafi mówić o Bogu, dzieląc się bogactwem swojego umysłu i serca. Niniejsza publikacja, zapis niecodziennych wędrówek diecezjan ze swoim Pasterzem, stanowi wiarygodne tego świadectwo. Ukazuje ona także mniej znane „codzienne” oblicze „swojego” Biskupa Andrzeja. Lektura tekstu i oglądanie uroczych zdjęć przywołują pamiętne słowa, które Biskup Andrzej wypowiedział do nas podczas ingresu do Toruńskiej Katedry prawie 20 lat temu: „dla was jestem biskupem z wami jestem chrześcijaninem”.

Jesteśmy wdzięczni ks. Wojciechowi Miszewskiemu, autorowi tekstu i zdjęć, że uratował od zapomnienia w historii dwudziestu lat służby Biskupa Andrzeja w Diecezji Toruńskiej, owe trzy niepowtarzalne pasterskie wyprawy z wiernymi świeckimi i kapłanami do źródeł i korzeni każdego lokalnego Kościoła na świecie, także naszego – toruńskiego, a które miały swój wymierny wpływ na kształtowanie się ducha naszej diecezji.

W tych dniach dziękczynienia za dar srebrnego jubileuszu, tą skromną publikacją pragniemy podziękować Biskupowi Andrzejowi za Jego niepowtarzalne świadectwo Pasterzowania, za wszystko, co dla nas czyni nie szczędząc siebie.

 

+Józef Szamocki

Biskup Pomocniczy

Diecezji Toruńskiej

ZIEMIA ŚWIĘTA

14 – 22 listopada 2000 roku

 

„Pielgrzymka do miejsc świętych staje się doświadczeniem niezwykle doniosłym, do którego nawiązują w pewien sposób wszystkie inne pielgrzymki jubileuszowe. Kościół bowiem nie może zapominać o swoich korzeniach; przeciwnie, musi do nich nieustannie powracać, aby pozostać w pełni wiernym zamysłowi Bożemu” (Jan Paweł II, List o pielgrzymowaniu do miejsc związanych z historią zbawienia).

Ludzkość zna wiele miejsc, które można nazwać świętymi. Określenie świętości miejsca nabiera szczególnego znaczenia w Biblii. To właśnie w bardzo konkretnym miejscu ziemskiego globu Bóg wkracza w życie i historię ludzi. Ziemia Święta to ziemia, na której dokonały się najważniejsze wydarzenia Starego i Nowego Testamentu, to Ziemia Obiecana, Ziemia Izraela, Ziemska Ojczyzna Jezusa. Ziemia do której szedł Abraham z Ur Chaldejskiego, ziemia, do której dotarli Izraelici po czterdziestoletniej tułaczce na pustyni.

W Liście o pielgrzymowaniu do miejsc związanych z historią zbawienia Ojciec Święty Jan Paweł II wyraził pragnienie nawiedzenia Nazaretu, „gdzie Maryja swoim fiat odpowiedziała na powołanie, aby zostać matką Zbawiciela”, a także Betlejem, „gdzie po raz pierwszy usłyszano orędzie pokoju, ogłoszone przez aniołów, którego echo miało rozbrzmiewać przez wszystkie pokolenia aż do naszych czasów”. Szczególnym etapem papieskiej pielgrzymki miała być Jerozolima, miejsca ukrzyżowania i zmartwychwstania Chrystusa. Ojciec Święty pisze również: „Jakże zapomnieć o Górze Błogosławieństw, o Górze Przemienienia czy o Cezarei Filipowej, w pobliżu której Jezus powierzył Piotrowi klucze Królestwa Niebieskiego, czyniąc go fundamentem swojego Kościoła? Można powiedzieć, że wszystko w Ziemi Świętej, od jej krańca północnego do południowego, przypomina Chrystusa”.

Ojciec Święty dzięki szczególnemu darowi Opatrzności Bożej mógł zrealizować swoje pragnienie właśnie w roku jubileuszowym. Dane mu było nawiedzić wszystkie miejsca najbardziej znaczące dla historii zbawienia. Pielgrzymka ta określana jest jako jedna z najważniejszych w całym Jego pontyfikacie. Dla wszystkich chrześcijan, którzy przybywają do Ziemi Świętej, możliwość kroczenia śladami Chrystusa nabiera równie doniosłego znaczenia.

 

W dniach 14 – 22 listopada 2000 roku, po wielomiesięcznych przygotowaniach, odbyła się Pierwsza Diecezjalna Pielgrzymka do Ziemi Świętej zorganizowana przez Duszpasterstwo Pielgrzymkowe Diecezji Toruńskiej. Naszym pragnieniem było uczczenie ostatnich tygodni Wielkiego Jubileuszu Roku 2000. Idąc za wskazaniami Ojca Świętego wyruszyliśmy, aby nawiedzić Betlejem – miejsce narodzenia Chrystusa. Pątnikom w czasie dziewięciodniowej wędrówki przewodził Biskup Toruński Andrzej Suski. Grupa 128 pielgrzymów Diecezji Toruńskiej wyruszyła w dniu 14 listopada po Mszy św. w kościele Chrystusa Króla w Toruniu, sprawowanej przez 22 kapłanów pod przewodnictwem Księdza Infułata Tadeusza Nowickiego z Grudziądza,. Autokary zawiozły nas na lotnisko w Warszawie, gdzie oczekiwali nasi przewodnicy.

Nie bez obaw wyruszaliśmy na tę pielgrzymkę. Ostatnie doniesienia z Bliskiego Wschodu u wielu powodowały rozterki, czy pielgrzymowanie jest bezpieczne i czy nic tam na miejscu nam nie zagraża. Pielgrzymowanie do Ziemi Świętej zawsze było związane z pewnym niebezpieczeństwem. To zakątek świata, w którym wiele spraw pozostaje ciągle nierozwiązanych. Każdego dnia gazety, radio i telewizja przynoszą  wiadomości o problemach i kłopotach, jakie nękają mieszkających tam ludzi. To wszystko rodzi niezwykłą aurę strachu i niepewności. Były chwile, w których nasza pielgrzymka stała pod wielkim znakiem zapytania. Informacje z Izraela od naszych współpracowników, przewodników i z placówek dyplomatycznych uspokoiły nas, pełni optymizmu i zaufania Bogu ruszyliśmy w drogę. Jak się miało wkrótce okazać, niepewność i niejednokrotnie strach zostały przez Boga w cudowny sposób nam wynagrodzone.

Pielgrzymi zostali podzieleni na trzy grupy oznaczone kolorami: grupa niebieska, której duchowym opiekunem był ks. prałat Józef Nowakowski, a przewodnikiem ks. prof. Stanisław Jankowski, grupa żółta ze swoim duchowym opiekunem ks. kanclerzem Wojciechem Raszkowskim i przewodnikiem ks. Markiem Doszko oraz grupa biała, którą opiekował się ks. Wojciech Miszewski i ks. Zdzisław Świniarski. Do Tel Aviwu udaliśmy się samolotem Boeing 737, który PLL LOT podstawiły specjalnie dla naszej pielgrzymki. Lot trwał 3,5 godziny.

Ziemia Święta przywitała nas ciepłem porannego słońca, które zapowiadało wiele radosnych przeżyć, jakie stały się naszym udziałem w następnych dniach. Pierwsze chwile po wylądowaniu pokazały nam, że obrazy przekazywane w ostatnim czasie przez telewizję dotyczą tylko niektórych regionów tego kraju. Tam, gdzie docieraliśmy, życie toczyło się normalnie. Jadąc do Jerozolimy widzieliśmy dzieci idące do szkoły, handlarzy rozkładających towary na swoich straganach, kierowców mknących samochodami do pracy. Ziemia Święta jest nazywana „Piątą Ewangelią”. Poznając ziemię, po której stąpał Jezus, lepiej możemy zrozumieć sens Jego słów. Ci, którzy podejmują trud pielgrzymki śladami Jezusa, wracają z niej z przekonaniem, że nie jest On wymysłem wybujałej fantazji, ale kimś realnym mającym miejsce urodzenia – tu zaczyna się wejście w nasz świat i dzieje ludzkości. Jezus to nie tylko postać historyczna – syn Maryi ukrzyżowany za czasów Poncjusza Piłata; Jezus pozostawił po sobie pusty grób i wiarygodne świadectwo apostołów o zmartwychwstaniu spisane na kartach Ewangelii. Trzeba jednak sięgnąć po „Piątą Ewangelię”, aby do końca to zrozumieć.

Nasza jubileuszowa pielgrzymka do Ziemi Świętej to wędrowanie ciasnymi uliczkami Jerozolimy do Bazyliki Grobu Bożego i na Kalwarię, byliśmy tam pewnie kilkakrotnie, poświęcając każdą wolną chwilę na modlitwę w tych miejscach.

 Potem Nazaret, Kana, Hajfa i brzegi Jeziora Genezaret, Pustynia Judzka i Morze Martwe. Wreszcie Betlejem, które było celem naszej jubileuszowej pielgrzymki. Wszędzie towarzyszyła nam cisza i spokój. Bez kolejek, bez pośpiechu mogliśmy w skupieniu kontemplować miejsca święte, tak jakby w tych dniach były tylko dla nas zarezerwowane. Jak opowiadają Ojcowie Franciszkanie opiekujący się tymi miejscami, dawno nie można było zaznać takiego spokoju jak teraz, kiedy wielu pielgrzymów po zrezygnowało z wyjazdu do Ziemi Świętej. Hotele świeciły pustkami, handlarze natarczywie zapraszali do swoich sklepów oferując towary po specjalnych, mimo wszystko nie najniższych, cenach. Wszystkiemu towarzyszył jednak szczególny klimat – klimat zadumy i refleksji, oto chodzimy po kamieniach, po których stąpał Jezus, podziwiamy widoki, które On oglądał przed prawie dwoma tysiącami lat – tak niewiele się zmieniło przez ten czas, zwłaszcza nad Jeziorem Galilejskim. Pielgrzymka śladami Jezusa to jedyny wyjazd, na którym nie może zabraknąć Pisma Świętego. Słowo Boże odczytane w tych miejscach staje się dosłownie Słowem Życia, jakby Chrystus mówił do nas tu i teraz. Nawiedzenie Ziemi Jezusa nazywane jest przez wielu pielgrzymką życia, bo gdzie można lepiej zrozumieć Jego Słowa, jak nie w Jego Ojczyźnie.

Pierwsze spotkanie z Jerozolimą

 

„Uradowałem się, gdy mi powiedziano: Pójdziemy do domu Pana! I oto już stoją nasze nogi w twych bramach o Jeruzalem” Ps 122.

Autokar z lotniska w Tel Awivie szybko mknie do Jerozolimy. Nad Ziemią Świętą właśnie wstaje nowy dzień. Wszyscy zastanawiamy się, jaki będzie i jakich dostarczy nam przeżyć. Jesteśmy szczęśliwi, że mimo wielu trudności tutaj jesteśmy. Oto spełniły się marzenia i pragnienia wielu z nas.

Podczas podróży słyszymy pierwsze informacje. Jerozolima to miasto święte -”po trzykroć święte”: dla Żydów, dla Arabów i dla Chrześcijan. W Biblii wymieniane jest aż 656 razy. Jerozolima, której nazwa po hebrajsku znaczy „miasto pokoju”, położona jest w górzystym terenie na wysokości ok. 750 m ponad poziomem morza W swoich dziejach była siedemnaście razy zburzona i 18 razy odbudowana. Początki miasta sięgają XIV wieku przed Chrystusem, kiedy było miastem pogańskim. Dla Izraelitów, za czasów króla Dawida na przełomie XI i X wieku przed Chrystusem, stało się stolicą państwa. Jego syn, król Salomon zbudował wspaniałą świątynię na górze Syjon i umieścił w niej Arkę Przymierza. To miasto wybrane przez Boga wielokrotnie występowało przeciwko Niemu, za co było srogo karane, poddawane pod obce panowania i wpływy babilońskie, perskie, egipskie, rzymskie i arabskie.

W Nowym Testamencie Jerozolima stała się świadkiem najważniejszych wydarzeń zbawczych: męki, śmierci, zmartwychwstania i wniebowstąpienia Chrystusa. To miejsce zesłania Ducha Świętego i początków Kościoła.

Wjeżdżamy do Jeruzalem. Mijamy mury Starego Miasta pochodzące z XVI wieku z czasów sułtana Solimana i docieramy do naszego hotelu Holy Land w arabskiej części miasta, który staje się naszym domem na najbliższe dni. Jesteśmy bardzo blisko Bramy Heroda, jednej z ośmiu bram miasta. Z okien naszych pokojów rozciąga się wspaniały widok na Wzgórze Świątynne, nad którym góruje złota kopuła Meczetu Skały.

Nasz pobyt w Jerozolimie obfituje we wspaniałe przeżycia. Pierwsze kroki kierujemy do Bazyliki Grobu Pańskiego, będziemy tu często przychodzić w czasie naszego pobytu. Jeszcze niepewnie kroczymy wąskimi ulicami dzielnicy arabskiej, myślimy o wszystkich niepokojących doniesieniach telewizyjnych ostatnich dni. Powoli oswajamy się z klimatem miasta, poznajemy drogę z hotelu do Bazyliki.

Udajemy się na Górę Oliwną, docieramy do szczytu, gdzie nawiedzamy sanktuarium – meczet Wniebowstąpienia.

W tym miejscu tradycja wskazuje na kamień, z którego Jezus miał wstąpić do nieba. Pełni zadumy wsłuchujemy się w opis tego wydarzenia zawarty w Piśmie Świętym. W drodze powrotnej towarzyszą nam „handlarze” oferujący za symboliczne „one dolar” kartki i panoramy Jerozolimy; wystarcza jednak chwila nieuwagi, aby pozbyć się całego portfela.

Zwiedzamy kościół Pater Noster. Miejsce to upamiętnia spotkanie Chrystusa z Apostołami i nauczenie ich modlitwy Ojcze nasz. Spoglądamy na niedokończony kościół i tablice z Modlitwą Pańską w różnych językach. Przed tablicą w języku  polskim ufundowaną przez IV Brygadę Strzelców Karpackich w 1943 roku odmawiamy Ojcze nasz i robimy pamiątkowe zdjęcie. Idziemy dalej w dół i docieramy do kościółka Dominus Flevit („Pan zapłakał”) zbudowanego w kształcie łzy. Rozciąga się z tego miejsca wspaniały widok na Jerozolimę. W jego wnętrzu słuchamy fragmentu Ewangelii wg św. Łukasza rozdz. 19: „Gdy Jezus był już blisko na widok miasta zapłakał i rzekł: (…) Powalą na ziemię ciebie i twoje dzieci z tobą i nie zostawią w tobie kamienia na kamieniu, za to, żeś nie poznało czasu twego nawiedzenia”. W następnych dniach mieliśmy się przekonać, jak dosłownie miały się spełnić te słowa.  Podążając w kierunku Getsemani mijamy cmentarz żydowski, będący honorowym miejscem spoczynku synów Jakuba.

Po Ostatniej Wieczerzy Pan Jezus udał się na stok Góry Oliwnej do posiadłości swoich przyjaciół o nazwie Getsemani / to znaczy: tłocznia oliwek/. Idąc do Bazyliki Konania trzeba przejść obok ogrodu oliwnego. Dzisiaj tworzy go osiem bardzo starych drzew. Nie są to pewnie te drzewa, które pamiętają Jezusa. W czasie oblężenia Jerozolimy w 70 roku wszystkie zostały wycięte przez Rzymian do sporządzenia maszyn oblężniczych.  Nie jest jednak wykluczone, że te wyrosły z pni właśnie tamtych. W Bazylice naga skała przypomina o modlitwie i duchowej agonii Jezusa. Właśnie w tym miejscu Ksiądz Biskup Andrzej Suski w otoczeniu wszystkich księży – pielgrzymów sprawuje pierwszą Mszę św. wspólną dla całej pielgrzymki. Homilia to wspaniała katecheza o modlitwie, której wzorem jest Jezus w Getsemani. Modlitwa pełna oddania Bogu, modlitwa, w której zgadzamy się z wolą Ojca. W tym miejscu staje przed nami Jezus przeżywający wizję swojej męki. Modli się za świat, który Go odrzucił, modli się za Apostołów, którzy widzieli wspaniałe dzieła, a jednak – zwątpili. Czujemy wszyscy, że jesteśmy obecni w tamtej modlitwie i tamtym cierpieniu Jezusa, każdy nasz grzech to przecież Jego zdrada . Po Mszy św. jeszcze długo klęczymy przed kamieniem Agonii z szacunkiem go całując. W bazylice panuje mrok, jakby cały czas trwała w niej tamta noc. Jedna z mozaik ukazujących tamte wydarzenia, ufundowana została przez żołnierzy i uchodźców polskich w czasie II wojny światowej. Z bazyliki idziemy do groty, w której miał Jezus pozostawić uczniów na czas swojej modlitwy i w której został pojmany. Tego dnia nawiedzamy jeszcze prawosławny klasztor w miejscu, które przypomina grób Matki Bożej. Jeszcze raz spoglądamy na Święte Miasto, na otaczające je mury i bramę zwaną Złotą, zamurowaną od czasów Saladyna w 1187 roku.

Do Betlejem pełni radości

 

Zaledwie osiem kilometrów od Jerozolimy leży Betlejem – dzisiaj w większości zamieszkałe przez Arabów. Miasto to w XI wieku przed Chrystusem było miejscem urodzenia króla Dawida. W czasach rzymskich stanowiło niewielką osadę: “A ty, Betlejem, ziemio Judy, nie jesteś zgoła najlichsze pośród głównych miast Judy, albowiem z ciebie wyjdzie Władca, który będzie pasterzem ludu mego Izraela” (Mi 5,1).

Ewangelista Łukasz pisze, że Maryja z Józefem przybyła do Betlejem, aby tam dopełnić obowiązku wpisania się do rejestrów mieszkańców Cesarstwa. Inna tradycja mówi, że Józef, przybrany ojciec Jezusa, znając proroctwa mesjańskie świadomie wybrał Betlejem na miejsce Jego narodzenia. Było ono w ciągu wieków przez różnych artystów przedstawiane bardzo obrazowo; czasem była to stajnia, innym razem grota. Bywało także, że ukazywano narodzenie Jezusa w pałacu, gdzie żłobek wyściełany był drogocennymi suknami, tak jakby ludzkość wstydziła się, że Bóg i Zbawiciel świata przyszedł „do swoich, a swoi Go nie przyjęli”. Biblijne Betlejem czasów narodzin Chrystusa pewnie niczym nie przypominało dzisiejszego miasta. Było zbiorowiskiem kamiennych domów złożonych z kilku izb, bardzo często do takiego mieszkania przylegała grota, jakich wiele było w tej okolicy. Zapewne w jednej z takich grot narodził się Jezus.

Jadąc do Betlejem mijaliśmy posterunki wojsk izraelskich. Żołnierze dokładnie wypytywali przewodników o powód wjazdu do miasta. Na ulicach mijaliśmy widoczne znaki ostatnich zamieszek, kamienie i kawałki żelaza. Pierwsze kroki skierowaliśmy na Pole Pasterzy, gdzie ze wzruszeniem słuchaliśmy słów: ”W tej samej okolicy przebywali w polu pasterze i trzymali straż nocną nad swoją trzodą. Naraz stanął przy nich anioł Pański i chwała Pańska zewsząd ich oświeciła, tak, że bardzo się przestraszyli. Lecz anioł rzekł do nich: »Zwiastuję wam radość wielką, która będzie udziałem całego narodu, dziś w mieście Dawida narodził się wam Zbawiciel, którym jest Mesjasz Pan«”(Łk 2,8n). Te słowa w połączeniu z kolędą „Do szopy, hej pasterze!”wytworzyły niezwykły klimat świąt Bożego Narodzenia, mimo słońca i połowy listopada. Z kolędą na ustach, jak najszybciej chcieliśmy przybyć do Betlejem, aby znaleźć się w Grocie Narodzenia. To, co w niej się stało, dzisiaj przez cały świat jest czczone Wielkim Jubileuszem.

Od 339 r. Za sprawą cesarzowej Heleny, matki Konstantyna Wielkiego, Grota Narodzenia znajduje się pod głównym ołtarzem Bazyliki. Jeszcze zanim wybudowano tę świątynię, grota czczona była jako miejsce święte. Już od II wieku jej autentyczność potwierdzali wczesnochrześcijańscy pisarze. W jednej z przyległych grot mieszkał św. Hieronim, który właśnie tam dokonał pierwszego przekładu Pisma Świętego na język łaciński.

Obecna fasada bazyliki Narodzenia pochodzi z czasów Justyniana I (540 r.). Wejście stopniowo pomniejszano, aby uchronić świątynię przed profanacjami muzułmanów, którzy wjeżdżali do jej wnętrza na koniach. Dzisiaj każdy wchodzący do świątyni musi w pokorze skłonić głowę, oddając w ten sposób cześć miejscu, które tak wiele zmieniło w dziejach świata. Wejście do groty Bożego Narodzenia jest dziełem krzyżowców. Pierwsza z nisz jest uważana za miejsce, gdzie narodził się Jezus. Przypomina o tym czternastoramienna gwiazda ze srebra, na której zawarte są słowa: „HIC DE VIRGINE MARIA JESUS CHRISTUS NATUS EST” (“Tu z Maryi Dziewicy narodził się Jezus Chrystus”). Dzisiaj tym miejscem opiekują się Grecy i Ormianie. Do franciszkanów natomiast należy druga nisza, tzw. Kaplica Żłobka. Według tradycji właśnie tutaj stał żłobek z Nowonarodzonym, przed którym pokłonili się Trzej Królowie i pasterze. Tu pielgrzymi z grupy niebieskiej mieli szczęście sprawować Eucharystię. Tak jak w innych miejscach i tutaj mogliśmy zatrzymać się, by bez pośpiechu wyśpiewać wszystkie kolędy, jakie mieliśmy w naszym pielgrzymkowym śpiewniku. Jakże inaczej brzmiały one w tym szczególnym miejscu, gdzie Narodzenie Pańskie świętujemy cały rok. Uczestnicy Diecezjalnej Pielgrzymki w tym roku obchodzić więc będą dwukrotnie. Święta Bożego Narodzenia. Ksiądz Biskup Andrzej w czasie Mszy św. mówił o wielkiej Bożej miłości, o tym, jak Bóg wchodzi w życie człowieka od najniższych pokładów ludzkiej egzystencji.

W czasie pobytu w Betlejem nie mogło oczywiście zabraknąć chwil na zakup pamiątek. Powszechny zachwyt wzbudziły “jak żywe” figury Dzieciątka Jezus. Szczególnie zachwyciła się nimi Siostra Klemensa pracująca w parafii św. Mikołaja w Grudziądzu. Pragnęła, aby właśnie takie Dzieciątko spoczywało w żłobku jej kościoła. Niemożność spełnienia tego pragnienia była wyraźnie widoczna na smutnej twarzy siostry. Ostatnim akcentem pobytu w Betlejem było nawiedzenie tzw. Groty Mlecznej, w której podczas drogi do Egiptu Maryja miała nakarmić Dziecię Jezus. W tym miejscu siostra Klemensa musiała modlić się bardzo wytrwale, skoro – dzięki życzliwości i zrozumieniu swojego proboszcza ks. inf. Tadeusza Nowickiego – mogła zabrać do Polski Betlejemskie Dzieciątko, które będzie cieszyło nawiedzających żłobek w kolegiacie grudziądzkiej. Jeszcze kilka parafii w noc Bożego Narodzenia mogło przywitać w swoich żłobkach figury przywiezione w tym roku z Betlejem.

Jeszcze długo będziemy wspominać tamte chwile. Podczas Bożonarodzeniowej nocy, kiedy będziemy śpiewać kolędy i słuchać Ewangelii w naszych kościołach, myślą i sercem przeniesiemy tam, gdzie pasterze usłyszeli pierwsze orędzie o Mesjaszu, poszli i znaleźli Dziecię złożone w żłobie.

Pierwsza wyprawa do Galilei – świętowanie Sakramentu Małżeństwa

 

W czasie Diecezjalnej Pielgrzymki do Ziemi Świętej swój dzień miały małżeństwa. Było to związane z nawiedzeniem Nazaretu i Kany Galilejskiej.

Najpierw na naszej pielgrzymiej drodze jest Nazaret. Jadąc w stronę Galilei mijamy uprawne pola, wzgórza porośnięte tysiącami drzew oliwnych, migdałowców i figowców. Dzisiejszy Nazaret niczym nie przypomina zagubionej wśród wzgórz mieściny z odległych czasów. Etymologicznie nazwa Nazaret pochodzi od hebrajskiego słowa “necer” co znaczy latorośl, kwiat. Dlatego Nazaret zwany jest “kwiatem Galilei”. Tutaj, na trasie naszej pielgrzymki, w sposób szczególny spotykamy się z Maryją. Wjeżdżając do miasta już z daleka widzimy kopułę Bazyliki Zwiastowania, która ma kształt odwróconego kielicha kwiatu lilii. Dzisiejsza dwupoziomowa Bazylika, konsekrowana dopiero w 1969 roku, została wzniesiona w miejscu niewielkiego kościółka wyburzonego w 1955 roku. Właśnie w tym miejscu dokonało się misterium spotkania Maryi z Aniołem. Niewielka grota, czczona w dolnym kościele jako Grota Zwiastowania, była świadkiem tego wydarzenia. Właśnie tu, w miejscu, gdzie dzisiaj stoi ołtarz, na marmurowej płycie znajduje się napis: „Hic Verbo caro factum est” – „Tutaj Słowo stało się ciałem”. Długo modlimy się w ciszy i wspólnie odmawiamy Anioł Pański. Tego dnia Msza św. została zaplanowana w górnym kościele. Na ścianach Bazyliki podziwiamy mozaiki przedstawiające Madonny z różnych zakątków świata.

Jest i akcent polski. Stajemy przed mozaiką Czarnej Madonny i śpiewamy znaną wszystkim pieśń Jest zakątek na tej ziemi. Sprawujemy Eucharystię w miejscu, w którym 25 marca 2000 roku odprawił  ją Ojciec Święty Jan Paweł II. O tym wydarzeniu przypomina nam Ksiądz Biskup Andrzej Suski, rozpoczynając Najświętszą Ofiarę. Znowu gromadzi się cała pielgrzymka naszej diecezji.

Tym razem w miejscu naznaczonym obecnością Świętej Rodziny uczestniczymy w zaślubinach Państwa: Teresy Czyżak z Łasina i Stanisława Szrama z Sumina, którzy właśnie tutaj zapragnęli zawrzeć Sakrament Małżeństwa. Daleko od najbliższych, ale tak blisko tajemnic naszej wiary, ze wzruszeniem wypowiadają słowa przysięgi małżeńskiej. Liturgii przewodniczy Biskup Toruński wspólnie z 22 kapłanami. Z ogromnym wzruszeniem śpiewamy adwentową pieśń Archanioł Boży Gabriel, potem słuchamy słów Ewangelii o Zwiastowaniu i uczestniczymy w ceremonii zaślubin. Cieszymy się radością Państwa Młodych, ich miłością, która doprowadziła do zawarcia Sakramentu Małżeństwa właśnie w Nazarecie, w Roku Jubileuszowym, w czasie diecezjalnej pielgrzymki. Czujemy potrzebę szczególnej modlitwy za to małżeństwo, za nasze rodziny, aby żyły duchem Ewangelii, aby za Maryją i Józefem umiały zgadzać się zawsze z wolą Bożą.

Próbujemy wyobrazić sobie tamten czas, w którym żyła Święta Rodzina; Maryję i Józefa, krzątających się przy codziennych zajęciach. Wspominamy pierwsze wystąpienia Jezusa. Żydzi gorszyli się tymi wystąpieniami, bo Jezus podawał się za Mesjasza i Syna Bożego. Uważali przecież, że znają ojca i matkę Jezusa. Nawet najbliższa rodzina nie znała tajemnicy małżeństwa Józefa i Maryi.

Nawiedzamy także kościółek św. Józefa. W podziemiach można zobaczyć ślady wykopalisk wskazujących na istnienie pomieszczeń gospodarczych oraz basenu chrzcielnego, jednego z tych, które znajdujemy w miejscach bazylik wystawionych w starożytności dla upamiętnienia miejsc związanych z życiem Jezusa. Żegnając się z Nazaretem śpiewamy: Była cicha i piękna jak wiosna, żyła prosto zwyczajnie jak my, Ona Boga na świat nam przyniosła i na ziemi wśród łez nowe dni zajaśniały...

Z Nazaretu pielgrzymkowy szlak prowadzi nas do Kany Galilejskiej. Na wzgórzu niewielki kościółek upamiętniający pierwszy cud Pana Jezusa. Znowu próbujemy wyobrazić sobie tamte zaślubiny i obecność na nich Jezusa i Maryi. Jesteśmy tak blisko tamtej uroczystości, jest z nami Młoda Para, która niedawno, zaledwie kilkadziesiąt  minut wcześniej, zawarła związek małżeński. Pierwsze kroki kierujemy oczywiście do kościoła. Najpierw zwiedzamy podziemia, gdzie można zobaczyć stągiew taką, jakich używano w starożytnym Izraelu. Tutaj Jezus „objawił swoją chwałę i uwierzyli w Niego Jego uczniowie” (J 2,1-11). W czasie modlitewnego spotkania w kościele słuchamy ewangelicznego opisu tego wydarzenia. Potem małżeństwa, które są z nami, pośrodku kościoła odnawiają w specjalnym akcie swoje małżeńskie przyrzeczenia. Podchodzą do Księdza Biskupa, by otrzymać specjalne błogosławieństwo, a obecni kapłani w modlitwie wstawienniczej polecają Bogu wszystkie ich sprawy i intencje. Bardzo wzruszające to uczucie, zwłaszcza dla samych małżonków, którzy wypowiadają słowa potwierdzenia przysięgi małżeńskiej niekiedy po wielu latach. Są z nami małżeństwa, które dopiero zaczynają swoją wspólną drogę, jak i te, które często mają już za sobą ogromny bagaż wspólnych przeżyć i doświadczeń. Pojawiają się łzy radości, że właśnie w tym miejscu możemy świętować dar Sakramentu Małżeństwa, dziękując Bogu za wszystkie nasze rodziny, prosząc także o dar wytrwania dla tych, którym życie małżeńskie nie układa się najlepiej. Całe nasze rodziny, wszyscy nasi bliscy w tej chwili są tak blisko nas, tak bardzo głęboko w naszych sercach.

Na zakończenie wizyty w Kanie Galilejskiej nie mogło zabraknąć degustacji wina, którym częstują sklepikarze, jak zwykle oferując „specjalne ceny” oraz „najlepszej jakości” towary i pamiątki.

Na Górze Przemienienia

 

Na szlaku naszej pielgrzymki przyprowadził nas Pan na górę wysoką, aby tam w miejscu odosobnionym, z dala od ludzkich osiedli, przeżyć, jak kiedyś wybrani Apostołowie, tajemnicę Przemienienia Pańskiego.

Góra Tabor (588 m) widoczna jest z daleka. Jadąc w jej stronę mijamy arabskie osiedla. Jedna z wiosek uznawana jest za miejsce, gdzie Chrystus uzdrowił chłopca epileptyka (Mk 9,14-29). Tradycja chrześcijańska wskazuje tę górę, jako miejsce Przemienienia Chrystusa wobec wybranych uczniów. Na szczyt prowadzi wąska, wijąca się serpentynami, droga. Pokonujemy ją autokarem, potem specjalnymi taksówkami. Kierowcy mistrzowsko pokonują każdy zakręt na tej drodze. Z góry rozciąga się wspaniały widok na Dolinę Ezdrelon. Szczytem opiekują się od roku 1601 Ojcowie Franciszkanie. Oni to wybudowali w tym miejscu potężną Bazylikę, która została ukończona w 1924 roku. Wchodząc do jej wnętrza przychodzą na myśl słowa z Ewangelii “Dobrze jest tu być” (Mt 17,4). Mszę św. sprawujemy na ołtarzu zbudowanym z surowych kamieni pod prezbiterium. Mozaika w absydzie centralnej jest wspaniałą ilustracją wydarzenia, które się tam rozegrało. Piotr, Jakub i Jan zdumieni przyglądają się niebiańskiej wizji. Pośrodku postać Chrystusa w jaśniejących szatach, obok Niego Mojżesz i Eliasz z podziwem spoglądają na chwałę Chrystusa. Obok prezbiterium kaplice Mojżesza i Eliasza przypominają o namiotach, które dla nich chciał przygotować Piotr. 

Analizując tekst Ewangelii o Przemienieniu myślimy o Apostołach, którzy oślepieni i odurzeni radością oglądają tę wspaniałą wizję. Oblicze Przemienionego Chrystusa pasuje do ich snów i aspiracji, do ich marzeń o wielkim Mesjaszu, który miał przyjść. Wizja jednak kończy się, Chrystus wraca do nich i jest taki jak poprzednio. Wkrótce ci sami Apostołowie będą z Chrystusem w Getsemani, tam Jego oblicze już nie jaśnieje, lecz ocieka krwawym potem. Takie oblicze przeraża i napawa strachem, nie odpowiada ich oczekiwaniom.

Góra Tabor to nauka, że człowiek, gdy spotka Chrystusa i decyduje się pójść za Nim, musi mieć świadomość, że trzeba będzie zmierzyć się z niebezpieczeństwami, nieprzewidzianymi i niepokojącymi faktami. Chrystus może podarować nam chwile ogromnej szczęśliwości i olśniewającego światła. Potem jednak może wezwać do czuwania z Nim w czasie nocy udręki i opuszczenia. W życiu chrześcijanina może być taki punkt krytyczny, trzeba mieć siłę ducha, by nie zdezerterować, nie zdradzić. Przyznać się do Chrystusa – na górze Tabor, w Getsemani i na Kalwarii. Umieć dostrzec Jego oblicze i postać, gdy jest dla nas niewygodna, gdy przekreśla nasze oczekiwania. Każdy z ludzi miał kiedyś w swoim życiu taką “górę”, gdzie spotkał Jezusa i nim się zachwycił. Tutaj na ziemi są takie chwile, gdy uczestniczymy w chwale Chrystusa, zwłaszcza wtedy, gdy Go słuchamy i przemieniamy nasze serca mocą Jego słowa.

 

Odnowienie przyrzeczeń chrztu św. nad Jordanem

 

„Skierowane zostało Słowo Boże do Jana, syna Zachariasza, na pustyni. Obchodził więc całą okolicę nad Jordanem i głosił chrzest nawrócenia na odpuszczenie grzechów” (Łk 3,3) Jadąc z Jerozolimy w stronę Jeziora Galilejskiego mijamy wspaniałe okolice, pełne zieleni rosnącej na wzgórzach. Z daleka ukazuje się tafla jeziora przypominająca kształtem harfę. Najpierw jednak jedziemy w stronę Jordanu.

Sam Jordan (hbr. „ten, który zstępuje”) bierze swój początek na zboczach Góry Hermon, przepływa Jezioro Galilejskie, płynie meandrami do Morza Martwego. Rzeka osiąga długość 330 kilometrów. Płynąc schodzi w depresję, osiągając w okolicach Morza Martwego 396 metrów. Jordan stanowi także naturalną granicę między Jordanią a Izraelem.

Po wyjściu z autokarów udajemy się nad brzeg rzeki. Uderza nas jej charakterystyczny zielonkawy kolor oraz informacje, że woda nie jest zdatna do picia. Wśród uczonych nie ma zgodności co do rzeczywistego miejsca chrztu Jezusa. Jedni wskazują na Wadi Charrar na wschodnim brzegu po stronie Jordanii, inni zaś na Al-Madhtas w Izraelu – niedostępnym dzisiaj dla pielgrzymów, gdyż znajduje się w bezpośredniej strefie przygranicznej.

Dla pielgrzymów nie są ważne naukowe spory. Jesteśmy nad brzegiem rzeki, która stała się świadkiem działalności Jana Chrzciciela. Wsłuchujemy się w tekst Ewangelii wg św. Mateusza „Wtedy przyszedł Jezus z Galilei nad Jordan do Jana, żeby przyjąć chrzest od niego. (…) A gdy Jezus został ochrzczony, natychmiast wyszedł z wody. A oto otworzyły Mu się niebiosa i ujrzał Ducha Bożego, zstępującego jak gołębicę i przychodzącego na Niego. A głos z nieba mówił: «Ten jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie» (Mt 3,13-17).

W zadumie spoglądamy na nurt rzeki i przypominamy sobie zobowiązania, jakie mają chrześcijanie w związku z przyjętym sakramentem chrztu. Od chwili chrztu mamy prawo zwracać się do Boga słowem „Ojcze”. Jak pisze Tertulian – w pierwszych wiekach katechumeni otrzymywali w wigilię chrztu kartkę z napisaną modlitwą „Ojcze nasz”. Następnego dnia, już ochrzczeni odmawiali ją z całą wspólnotą podczas Mszy św. Chrzest nie jest magicznym gestem dającym w pełni rozwinięte życie nadprzyrodzone. Daje tylko jego zarodek, a rozwija się w ramach rodziny Bożej – Kościoła. Przez Kościół, jego nauczanie i sakramenty działa Bóg na swe przybrane dzieci i powoduje w nich wzrost i rozwój życia łaski. Chrzest to włączenie do Kościoła. Przez chrzest organizm Kościoła nabywa nową, żywą komórkę. Chrzest nie jest więc tylko sprawą prywatną między Chrystusem a  człowiekiem. Nie jest tylko darowaniem mu grzechów i obdarzeniem łaską. Chrzest ma również charakter społeczny. Ochrzczony, łącząc swe życie z Chrystusem, łączy je z Kościołem. Chrzest jest więc bramą, przez którą wchodzimy do Kościoła. Te wszystkie myśli towarzyszą nam podczas modlitwy nad Jordanem. Jesteśmy tutaj z cząstką Kościoła diecezjalnego pod przewodnictwem Biskupa Toruńskiego. Ze wzruszeniem odnawiamy przyrzeczenia chrzcielne, które przed laty w naszym imieniu złożyli nasi rodzice. Dzisiaj czynimy to wobec Biskupa Diecezji. Po wypowiedzianych słowach pora na polanie głów wodą z Jordanu. Najpierw Ksiądz Biskup Andrzej wodą skrapia głowy kapłanów, po nim kapłani wszystkich wiernych. Duchowo odrodzeni mamy pełną świadomość, że w tej pielgrzymce do źródeł naszej wiary nie mogło zabraknąć tego miejsca, w którym duchowo pielgrzymujemy do źródeł naszej przynależności do Kościoła.

Nad Jeziorem Genezaret

 

Kolejny dzień naszego pielgrzymowania to wyjazd nad Jezioro Galilejskie. Opuszczamy Jerozolimę, krajobraz staje się coraz bardziej surowy, przez długi czas towarzyszą nam bezludne, kamieniste wzgórza Pustyni Judzkiej . Mijamy jedno z najstarszych miast świata – Jerycho. Spoglądamy na nie tylko z daleka. Od dłuższego czasu ten teren jest szczególnie niebezpieczny w związku z ostatnimi zamieszkami między ludnością arabską a izraelską, która zamieszkuje te tereny. Pewien odcinek drogi pokonujemy jadąc wzdłuż zasieków granicznych. Zaledwie kilkadziesiąt metrów od asfaltowej drogi rozciąga się już Jordania.

Galilea wydaje się być prawdziwym rajem. Wszędzie bujna i soczysta zieleń. Jest listopad, a my cieszymy się pięknem i ciepłem słońca nad Ziemią Pana. Życie Galilei – jakże inne od tego, które mogliśmy obserwować w Jerozolimie. Wszędzie cisza i spokój. Docieramy wreszcie do Jeziora, które tak często spotykamy na kartach Ewangelii. To tutaj Jezus nauczał, tutaj uczynił najwięcej cudów. Tutaj rosły winnice i gaje, które były natchnieniem do Jego przypowieści.

Jezioro Galilejskie – ten największy w Izraelu akwen wodny nosi także inne nazwy: Morze Tyberiadzkie i Genezaret, swoim kształtem przypomina harfę. Jego wody są ciągle zasilane przez Jordan. Ten jedyny tak zasobny zbiornik wody słodkiej w Palestynie przyciągał w ciągu wieków osadników, dlatego powstało tutaj wiele wsi i osiedli. Przyjazny klimat, urodzajne gleby sprawiały, że owoce i inne produkty rolne były zdrowe, a plony obfite. Jezus chętnie wracał do tych miejsc, do swojej rodzinnej ziemi i z niej powołał większość swoich apostołów i uczniów.

W Tyberiadzie wsiadamy na statek, którym odbywamy prawie dwugodzinny rejs po jeziorze Z serc prawie stu osób wyrywa się pieśń, którą znają wszyscy, a która w tym miejscu brzmi szczególnie: „Pan kiedyś stanął nad brzegiem, szukał ludzi gotowych pójść za Nim, by łowić serca słów Bożych prawdą…”. Płyniemy, ciesząc się pięknem tych miejsc. Tak niewiele się zmieniło od czasów, kiedy żył tutaj Jezus. Na statku atmosfera coraz radośniejsza. Siostra Klemensa obecna wszędzie, gdzie dzieje się coś ważnego, upoważniona przez wszystkich wciąga na maszt statku polską flagę. Teraz czujemy się jak u siebie. Pośrodku jeziora statek zatrzymuje się na chwilę. Czytamy fragment Ewangelii (Mt 8,23-27) opisujący burzę na jeziorze. Lustro wody znajduje się 254 m poniżej poziomu Morza Śródziemnego. Okalające je wzgórza wydają się znacznie wyższe niż są w rzeczywistości, spadają z nich silne i gwałtowne wiatry o krótkich porywach, co powoduje gwałtowną zmianę pogody nad jeziorem i potężne sztormy mogące zatopić każdą łódź. Wiedzieli o tym Apostołowie, dlatego z trwogą, w obawie o swoje życie, zbudzili Mistrza. Medytujemy także nad innymi wydarzeniami, które tutaj miały miejsce. Nasz rejs kończy się w przystani przy kibucu Ginosar. Stąd, nieco zmęczeni, ale szczęśliwi, udajemy się, aby zjeść słynną rybę św. Piotra. Wspomina o niej Ewangelia (Mt 17,27). Samczyk przetrzymuje w pyszczku ikrę aż do wylęgu, a wylężone osobniki wypycha kamieniem lub innym przedmiotem, który przedtem połknął. W przypadku, o którym wspomina Ewangelia był to pieniążek, który posłużył na zapłacenie podatku za Jezusa i Piotra.

Nawiedzamy także miejsca, które zasłynęły w Ewangelii szczególnymi wydarzeniami związanymi z życiem Jezusa. Jedziemy na Górę Błogosławieństw. Powoli mrok zaczyna zakrywać Genezaret, dookoła panuje cudowna cisza. Kościół – dar narodu włoskiego -został tu zbudowany dopiero w latach trzydziestych XX wieku na miejscu dawnej bizantyjskiej świątyni. W górnych oknach zawarte są teksty błogosławieństw ewangelicznych. Całość wieńczy wspaniała kopuła pokryta od wewnątrz złotymi mozaikami. Według starej tradycji właśnie tutaj Jezus wypowiedział słynne Błogosławieństwa, które miały się stać jakby programem całego chrześcijaństwa. Z Góry Błogosławieństw roztacza się wspaniały widok. Bardzo żałujemy, że nie możemy pozostać dłużej, choćby cały dzień. Biskup Andrzej komentuje tekst błogosławieństw przypominając, kto w świetle nauki Chrystusa jest naprawdę błogosławiony, czyli szczęśliwy. Często ci, którzy na tym świecie osiągnęli wszystko, co świat może dać, są szczęśliwi. Ich nagroda rzeczywiście pozostaje na tym świecie. Ci zaś, którzy cierpią w jakikolwiek sposób, są naprawdę szczęśliwi, bo są najbliżej Chrystusa i Jego nauki. Idą za Nim Jego krzyżową drogą, niosąc własne krzyże każdego dnia.

Kolejne miejsce, które nawiedzamy to słynne Kafarnaum, gdzie miały miejsce wydarzenia, które każdy z nas zna z Ewangelii: uzdrowienie sługi setnika, paralityka i teściowej św. Piotra, wskrzeszenie córki Jaira. Tutaj Jezus wypowiedział  przypowieści o natrętnym przyjacielu proszącym o chleb, o zgubionej drachmie i o ziarnie gorczycy. W czasie pobytu w Kafarnaum Jezus przebywał w domu św. Piotra, który był jakby pierwszym kościołem domowym. Od VII wieku o Kafarnaum całkowicie zapomniano, dopiero w XIX w. przystąpiono do wykopalisk. Odkopano wtedy m.in. starożytną synagogę, której fundamenty pewnie pamiętały czasy nauczania Jezusa.

Następnie docieramy do miejscowości Tabgha. Tu, według tradycji ,nastąpił cud rozmnożenia chleba (Mt 14,13-21). Pierwotny kościół został zburzony przez Persów w 614 roku. Obecny nowy przechowuje w prezbiterium wspaniałą mozaikę przedstawiającą kosz pełen chlebów oraz dwie ryby. Mozaika ta to dzisiaj jeden z symboli Ziemi Świętej. Czytamy Ewangelię, jak zresztą wszędzie w miejscach uświęconych obecnością Jezusa.

Na zakończenie naszej wizyty nad Jeziorem Galilejskim odwiedzamy Kościół Prymatu wybudowany nad samym jeziorem. Opiekują się nim Ojcowie Franciszkanie. W czasie wznoszenia tej niewielkiej świątyni w 1933 roku podczas wykopalisk stwierdzono istnienie tutaj kościoła już w IV wieku. Kult tego miejsca związany jest z nadaniem Piotrowi przez Jezusa władzy pasterskiej, czyli Prymatu. Tak jak w słowach Ewangelii, kościół ten stoi na skale wychodzącej jakby wprost z jeziora. Skała także stanowi naturalną podstawę ołtarza. To na tych skałach Jezus po swoim Zmartwychwstaniu spożywał z Apostołami śniadanie (J 21,1-19) i przekazał Piotrowi władzę pasterską. Pierwszym papieżem, który odwiedził to miejsce w 1964 roku, był Paweł VI. Po latach, w czasie swojej pamiętnej pielgrzymki w roku 2000, był tutaj także Jan Paweł II.

Kiedy opuszczamy wybrzeże Jeziora Galilejskiego jest już ciemno. Ten sam księżyc przed wiekami świecił, gdy po ścieżkach Galilei chodził Jezus Chrystus. Byli tutaj także znamienici Polacy. W 1837 roku Juliusz Słowacki tak pisał do swojej matki: „Byłem nad Jeziorem Galilejskim, gdzie Chrystus mi był przed oczyma. Zdawało mi się, że postać Jego jeszcze stoi na błękicie fali z głową otoczoną promieniami. Nad tym jeziorem spałem pod gołym niebem, bo się wszystkie domy przez trzęsienie ziemi zapadły i choć byłem z głową zakryty od rosy, obudził mnie wschód księżyca. Jaka to była chwila, ile pamiątek oświecał mi ten księżyc nad cichym Jeziorem Genezaret, tego wypowiedzieć nie mogę. Przeczytaj i Ty, droga, Biblię…” 

Nasz autobus wraca do Jerozolimy, wierzymy, że tutaj wrócimy, aby jeszcze raz spojrzeć na te miejsca i kroczyć śladami Chrystusa.

Czas pustyni

 

Każda pielgrzymka do Ziemi Świętej ma swój „dzień pustyni”. Opuszcza się zatłoczoną Jerozolimę i zielone krajobrazy Jeziora Galilejskiego, aby chociaż przez kilka chwil zakosztować „smaku” pustyni.

Pustynia Judzka była świadkiem wielu wydarzeń. Na niej chronił się Dawid, uciekając przed Saulem i przed własnym synem Absalomem. Była też terenem działania Jana Chrzciciela. Na pustynię udał się Jezus po chrzcie w Jordanie. Przy drodze z Jerozolimy do Jerycha miała miejsce historia, którą wykorzystał Jezus jako przypowieść o Miłosiernym Samarytaninie (Łk 10,29-37). Do dzisiaj można tam oglądać zajazd Dobrego Samarytanina.  Pan Jezus udał się na pustynię, aby pościć przez 40 dni. Było to jakby nawiązanie do 40-letniego pobytu Izraelitów na pustyni podczas drogi do Ziemi Obiecanej. Pustynia Judzka to również miejsce rodzącego się życia monastycznego w czasach bizantyjskich.

Pustynia to czas oczyszczenia wewnętrznego i wyzwolenia ze wszystkiego, co może człowieka obciążać w oczach Bożych.

Jedziemy przez pustynię. Wszędzie nagie wzgórza tylko gdzieniegdzie porośnięte suchymi kępkami trawy. Czasami mijamy niewielkie osiedla Beduinów – ludzi pustyni. Te skały to ich dom, ich ojczyzna. Niewiele potrzebują, jednym z największych skarbów jest dla nich koza. Daje mleko oraz ciepło.

Droga przez pustynię wije się serpentynami. Na skałach kolejne informacje, że zjeżdżamy poniżej poziomu Morza Śródziemnego. Po drodze mijamy Qumran, gdzie w 1947 roku pewien pasterz dokonał jednego z największych odkryć archeologicznych XX wieku. Poszukując zaginionej kozy, wszedł do jednej z jaskiń, gdzie natknął się na gliniane amfory z papirusowymi zwojami zapisanymi hebrajskim pismem. Należały one do wspólnoty mnichów, którzy w 67 roku zostali wymordowani przez żołnierzy rzymskich.

Zatrzymujemy się u stóp Masady, dla Żydów miejsca męczeństwa rodaków oraz ich wielkiego bohaterstwa. W tym miejscu rozegrała się jedna z największych tragedii Narodu Wybranego. Herod Wielki stworzył z Masady twierdzę nie do zdobycia. Zbudował ogromne cysterny na wodę oraz dziesiątki magazynów na żywność. Mury mogły odeprzeć najmocniejszy nawet atak. Mieszkańcy Masady przeżyli upadek Jerozolimy w 70 roku. Wojska rzymskie jednak zaczęły sypać rękami niewolników potężną rampę przed główną bramą do twierdzy, po której zostały wciągnięte potężne machiny oblężnicze. Po zdobyciu Masady Rzymianie zastali tylko popioły i trupy obrońców. Pod wpływem przywódcy Eleazara Ben Yaira zdobyli się oni na krok heroiczny – woleli umrzeć niż oddać się w niewolę. Mieszkańcy i obrońcy podzieleni na grupy zabijali się wzajemnie – tylko ostatni musiał popełnić samobójstwo. Ocalały dwie kobiety i pięcioro dzieci, które ukryły się w cysternie. Dzisiaj Masada jest miejscem składania przysięgi żołnierskiej. „Masada nie może drugi raz upaść” – to napis, który towarzyszy wstępującym na górę.

Wreszcie przybywamy nad Morze Martwe. Ta popularna nazwa wskazuje na akwen, w którym ze względu na potężne zasolenie (prawie 26%), nie istnieje żadna forma życia. Położone jest w największej depresji (396 m poniżej poziomu Morza Śródziemnego). Najważniejszym dopływem jest rzeka Jordan. Morze jest niewyczerpanym źródłem soli mineralnych, wykorzystywanym zarówno przez Izrael jak i Jordanię. Właśnie nad tym morzem miały przed wiekami istnieć grzeszne miasta Sodoma i Gomora – zniszczone przez Boga za niemoralne życie, które prowadzili ich mieszkańcy. W tych wodach można wypoczywać jak w leczniczej solance. Podczas pływania trzeba nieustannie chronić oczy i usta. Woda jest bardzo słona i drażni nawet najmniejsze zranienia. Dla wielu z nas kąpiel była wielką przyjemnością, tak bardzo potrzebną po trudach pielgrzymowania.

Zmierzchało już, kiedy wracaliśmy do Jerozolimy. Słońce schowało się za górskim horyzontem. W wieczornej modlitwie dziękowaliśmy Bogu za dar tak wielu różnorodnych, a jednocześnie cudownych przeżyć.

Z Maryją w drodze do Ain Karem

 

Każdy dzień pielgrzymki do Ziemi Świętej przynosi nowe wrażenia i radość kroczenia po miejscach, które pozostają niemymi świadkami wydarzeń biblijnych. Jedno z takich doświadczeń to Ain Karem, które wszystkim kojarzy się od razu z Elżbietą, Zachariaszem i Janem Chrzcicielem. Leży zaledwie kilka kilometrów od Jerozolimy. Najpierw udajemy się do sanktuarium narodzenia św. Jana. Stajemy przed kościołem i tablicą z tekstem Kantyku Zachariasza, podobnie jak w kościele Pater Noster, modlitwa na tablicach umieszczona jest w wielu językach. Po wspólnym jej odmówieniu wchodzimy do środka świątyni. Tutaj miał urodzić się św. Jan Chrzciciel, o czym mówią łacińskie słowa: „Hic Praecursor Domini natus est”.

Drugim miejscem, które odwiedzamy jest bazylika Nawiedzenia. Według bizantyjskiej tradycji znajdowała się tu winnica, w której schroniła się Elżbieta, oczekując na narodzenie św. Jana i miało miejsce spotkanie Elżbiety z Maryją. „W tym czasie Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w pokoleniu Judy. Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę. Gdy Elżbieta usłyszała to pozdrowienie poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę” (Łk 1,39n).

Dzisiejsza świątynia została wybudowana w 1936 roku na ruinach sanktuarium, które franciszkanie nabyli od Ormian. Słowa: „A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie” miała Elżbieta wypowiedzieć przy studni, którą mijaliśmy po drodze do Sanktuarium (to tradycja sięgająca XIV wieku). Przed kościołem, na tablicach z modlitwą w wielu językach, odnajdujemy tekst Magnificat w języku polskim i z całego serca śpiewamy: „Wielbi dusza moja Pana” – te same słowa, które w tym miejscu wypowiedziała Maryja w odpowiedzi na pozdrowienie św. Elżbiety. Tablica polska została tutaj umieszczona w 1954 roku na upamiętnienie jubileuszowego roku maryjnego.

Tajemnica Nawiedzenia jest nam tu szczególnie bliska. Tyle razy w czasie modlitwy różańcowej rozważamy to, co się tutaj stało. Patrząc na górzystą okolicę odmawiamy różaniec. Elżbieta mówi do Maryi: „Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła” (Łk 1,45). Jakże inna była postawa Zachariasza, który ze sceptycyzmem przyjął zwiastowanie anioła o narodzeniu syna. Za brak wiary pozostał niemy aż do narodzenia św. Jana Chrzciciela. Maryja staje się więc matką wszystkich wierzących. Ma świadomość swojego szczególnego wybrania. Jej Magnificat to reakcja człowieka na niezwykłe działanie Boga, który spojrzał na swoją pokorną służebnicę. Każda matka uważała się za szczęśliwą, ponieważ potomstwo było znakiem Bożego błogosławieństwa. Maryja w sposób cudowny została obdarzona łaską macierzyństwa, za co wysławiają ją wszystkie narody. Bóg szczególnymi łaskami obdarza ludzi pokornych, bierze ich w obronę i obsypuje darami.

Jeszcze wiele głębokich przemyśleń dostarczy nam pielgrzymka do Ziemi Świętej, jeszcze wiele razy przemówi do nas Bóg przez doświadczenie spotkania z tą ziemią.

Śladami Męki Pańskiej w Jerozolimie

 

Pielgrzymka do Ziemi Świętej to pielgrzymowanie śladami Jezusa. Na trasie nie może zabraknąć miejsc związanych z Jego Męką. Poszukujemy śladów ostatnich dni, jakie w Jerozolimie spędził Jezus. Pierwsze kroki kierujemy do Wieczernika. Miejsce to dzisiaj w niczym nie przypomina owej „sali na górze”, gdzie w czasie Ostatniej Wieczerzy Jezus spotkał się ze swoimi uczniami. Obecna kaplica Wieczernika została wybudowana w XV wieku. Dla nas nie ma jednak znaczenia budynek, ale samo miejsce. Wspominamy ustanowienie Eucharystii, umycie nóg Apostołom, ukazanie się Jezusa po Zmartwychwstaniu i Zesłanie Ducha Świętego. Wielokrotnie burzono i odbudowywano tę świątynię. Obecna gotycka sala należy do wyznawców Islamu. Z wielkim żalem myślimy o tym, że w miejscu, w którym została ustanowiona Eucharystia – dzisiaj sprawować jej nie można. Wychodząc z kaplicy Wieczernika, kierujemy kroki do położonego poniżej grobu króla Dawida. Tajemnicę ustanowienia Eucharystii wspominamy ponownie w niewielkim kościółku Ad Coenaculum położonym niedaleko od sali Wieczernika. Kościółek nosi nazwę Wieczernika Franciszkańskiego.

W poszukiwaniu miejsc związanych z Męką Pańską docieramy do dawnego pałacu Kajfasza. Obecnie znajduje się tu kościół , należący do księży asumpcjonistów pod wezwaniem św. Piotra in Gallicantu, upamiętniający płacz św. Piotra w chwilę potem, jak zaparł się swego Mistrza. W podziemiach świątyni wskazuje się na cysternę, w której miał być więziony Jezus. Kamienne ściany były świadkami opuszczenia przez najbliższych i gorzkiej modlitwy Jezusa w nocy z Wielkiego Czwartku na Wielki Piątek.

Podziwiając wspaniałą panoramę rozciągającą się z Syjonu Chrześcijańskiego, ze wzruszeniem też patrzymy na schody z I wieku, po których chodził Jezus ze swoimi uczniami i po których wleczono Go po pojmaniu w Ogrodzie Oliwnym.

Jak wszyscy pielgrzymi w Jerozolimie chcemy przemierzyć szlak Męki Pańskiej. Idziemy do miejsca, gdzie stała kiedyś Twierdza Antonia. Tam urzędował Piłat i tam wydano wyrok na Jezusa. Sąd nad Jezusem odbywał się na dziedzińcu. Żydzi nie mogli wejść do pałacu, aby się nie skalać – tak nakazywało żydowskie prawo. Tam odbyło się przesłuchanie Jezusa, tam lud wybrał Barabasza i odrzucił Boga wydając Go na Ukrzyżowanie. „Piłat wyprowadził Jezusa na zewnątrz i zasiadł na trybunale, na miejscu zwanym Lithostrotos, po hebrajsku Gabbata. (…) I rzekł do Żydów <Oto król wasz> . A oni krzyczeli «Precz! Precz! Ukrzyżuj Go!»” (J 19, 13-18). Trudno nie kryć wzruszenia, kiedy patrzymy na bazaltowe płyty w podziemiach klasztoru sióstr Syjońskich. To płyty, którymi był wyłożony plac przed twierdzą Antonia. Na kilku z nich dostrzec można wyryte ostrym narzędziem znaki wskazujące na grę „w króla”, w którą bawili się żołnierze pilnując więźniów. Jezus patrzył na to, na co my patrzymy, kroczył po tych kamieniach i właśnie gdzieś tutaj przeżywał biczowanie. Całe miejsce pełne jest tragicznej obecności Jezusa.

Czeka nas jeszcze przeżywanie Drogi Krzyżowej, która dzisiaj w Jerozolimie zaznaczona jest jako Via Dolorosa. Zaczyna się właśnie przy Twierdzy Antonia i przechodzi pod łukiem Ecce Homo z I wieku, gdzie wmurowana jest kamienna płyta, na której miał stać Jezus przed Piłatem. Rozważając stacje Drogi Krzyżowej czytane przez pielgrzymów, pustymi ulicami idziemy w kierunku Kalwarii. Powoli zaczyna zapadać zmrok. Po obu stronach ciasnych uliczek towarzyszą nam stragany arabskich handlarzy, którzy oferują swoje towary. Pewnie tak wyglądała droga Jezusa. Nie było na niej tłumów, tylko grupa żołnierzy i tych, którzy pozostali wierni do końca. Mieszkańcy miasta czynili ostatnie przygotowania do świąt Paschy i nikt nie miał pojęcia, że właśnie w tej chwili dokonuje się Zbawienie świata. Niektóre ze stacji to niewielkie tabliczki z krzyżykiem zawieszone przy drodze, inne mają swoje kaplice. Jest także kaplica ufundowana przez Polaków – Stacja IV.

Docieramy po raz kolejny do Bazyliki Grobu Pańskiego. Znowu pustka. Jesteśmy jednymi z nielicznych, którzy ośmielili się przybyć do Ziemi Świętej w czasie wielkiego niepokoju (listopad 2000). Cieszymy się, że jesteśmy sami. Po stromych schodach wchodzimy na szczyt Kalwarii. Wiele razy słyszeliśmy zdanie, że najtrudniej skupić się na Golgocie, bo ciągle przemieszczające się grupy pielgrzymów i turystów zakłócały spokój. Nie liczymy czasu spędzonego na Kalwarii. Niepotrzebne stają się rozważania XI i XII stacji Krzyżowej Drogi. Widoczne obok ołtarza skały pod szkłem „przemawiają” do nas. One były świadkami strasznej śmierci Chrystusa i naszego Odkupienia. One mówią, co się tutaj wydarzyło. Miejsce śmierci Jezusa dzisiaj otoczone jest kaplicą. Pod grecką mensą ołtarzową znajduje się wydrążenie w skale. Tutaj stał krzyż. Każdy z nas może dotknąć tego miejsca. Ta część Golgoty należy do Greków od XVIII wieku, z tego okresu pochodzi obecny wystrój. Obok znajduje się kaplica przybicia do krzyża, która należy do franciszkanów.

Schodząc z Kalwarii, mijamy niewielką Kaplicę Adama. Stara tradycja mówi, że Jezus umarł nad miejscem, gdzie został pochowany Adam. Patrzymy na pęknięcie w skale Golgoty. Opuszczając miejsce Męki i Śmierci Chrystusa mijamy kamień upamiętniający namaszczenie ciała Pańskiego. Myślimy w tym miejscu o Matce, w której ręce złożono martwe ciało Syna. Stąd droga prowadzi już tylko do Bożego Grobu, gdzie złożono ciało Pana Jezusa. Właśnie tam, przed Grobem Pańskim, w ostatnim dniu naszego pobytu w Ziemi Świętej, będziemy mogli sprawować o świcie Uroczystą Rezurekcję i cieszyć się, że Chrystus Zmartwychwstał.

 

Rezurekcja przy Grobie Pańskim w Jerozolimie

 

Kończy się nasze pielgrzymowanie po Ziemi Świętej, jeszcze ostatnie spojrzenia na Jerozolimę. Czeka nas jeszcze wspaniałe przeżycie, które ma być ukoronowaniem całej pielgrzymki.

W ostatnim dniu naszego pobytu w Ziemi Świętej wstajemy wczesnym świtem, aby udać się jeszcze raz do Bazyliki Grobu Pańskiego na Rezurekcję sprawowaną w tym szczególnym miejscu. Każdego dnia o godzinie 6.00 franciszkanie według przyjętego rytuału odprawiają poranną Mszę św. przy Grobie, aby w ten sposób uczcić Zmartwychwstanie Chrystusa.

Wchodzimy przez bramę do Bazyliki. Od wieków otwieraniu i zamykaniu kościoła towarzyszy ten sam ceremoniał. Przedstawiciele wszystkich religii mieszkający wewnątrz bazyliki, stają o oznaczonej porze przy bramie wewnątrz bazyliki. Muzułmanin, którego rodzina od pokoleń ma „prawo kluczy” do bazyliki, zamyka je od zewnątrz wieczorem i otwiera rano. Drabinę, po której wchodzi, by przekręcić górny zamek, oddaje przez okienko w bramie do wnętrza bazyliki. Okienko od środka zamyka zakrystianin grecki.

Tego dnia Bazylika rozbrzmiewa dźwiękiem polskich pieśni. „Wesoły nam dzień dziś nastał” radośnie wyrywa się z naszych ust. Eucharystii przewodniczy Biskup Toruński Andrzej Suski wraz z Biskupem Sufraganem Sosnowieckim Piotrem Skuchą. Są kapłani i wszyscy pielgrzymi, którzy w tych dniach przebywają w Jerozolimie. Trudno nie oprzeć się wzruszeniu, patrząc na Pusty Grób, gdzie dokonał się Cud Zmartwychwstania. Myśl biegnie do ewangelicznych opisów tego wydarzenia. „Po upływie szabatu, o świcie pierwszego dnia tygodnia przyszła Maria Magdalena i druga Maria obejrzeć grób. A oto powstało wielkie trzęsienie ziemi. Albowiem anioł Pański zstąpił z nieba, podszedł, odsunął kamień i usiadł na nim. Postać jego jaśniała jak błyskawica, a szaty jego były białe jak śnieg. Ze strachu przed nim zadrżeli strażnicy i stali się jakby umarli. Anioł zaś przemówił do niewiast: «Wy się nie bójcie! Gdyż wiem, że szukacie Jezusa Ukrzyżowanego. Nie ma Go tu, bo Zmartwychwstał, jak powiedział. Chodźcie, zobaczcie miejsce, gdzie leżał. A idźcie szybko i powiedzcie Jego uczniom: Powstał z martwych i i oto udaje się przed wami do Galilei. Tam Go ujrzycie»” /Mt 28, 1-9/.

Modlimy się z Ojcami Franciszkanami, stróżami tego miejsca od czasów św. Franciszka. Stoimy przed Bożym Grobem. Obecna kaplica została wybudowana po pożarze w 1810 roku, zastąpiła poprzednią kaplicę krzyżowców. Wewnątrz zachowano wszystko w stanie niezmienionym, a więc komorę grobową i mały przedsionek. Tak wyglądał grób Chrystusa. W przedsionku zwanym Kaplicą Anioła na cokole umieszczony jest fragment kamienia, którym zamknięty był grób i który niewiasty znalazły odsunięty. Kaplica grobu to zarazem XIV i XV stacja Krzyżowej Drogi. Do kaplicy mają dostęp Grecy, Ormianie i łacinnicy. Kilkakrotnie mieliśmy okazję ucałować kamień, który pokrywa miejsce spoczynku ciała Jezusa. Mogliśmy się tam pomodlić zaledwie chwilę. Kaplica jest niewielka, mieści może 3 lub 4 osoby. Każdy chociaż przez moment chce uklęknąć jak Apostołowie i spojrzeć na Pusty Grób. Z tyłu kaplicy mają swój ołtarz Koptowie. Ponad grobem została wybudowana rotunda z kopułą – Anastasis, która zachowuje kształt z czasów jej pierwszego budowniczego Konstantyna Wielkiego. Pośrodku kopuły jest ogromne okno, przez które do mrocznej Bazyliki wpada światło. Przypomina ono, że właśnie w tym miejscu rozbłysło światło Zmartwychwstania. Mimo wszystko odczuwa się ból, że sama bazylika, jak całe chrześcijaństwo, jest podzielona. Trwając na modlitwie wierzymy, że miłość, która wszystko zwycięża, doprowadzi kiedyś do całkowitego pojednania wszystkich chrześcijan.

Niedaleko od kaplicy grobu znajduje się ołtarz św. Marii Magdaleny. Maria, stojąc przy grobie płakała z żalu, że „zabrano” ciało Pana. W tym miejscu miał się jej objawić Chrystus /J 20, 11-18/. Idąc dalej dochodzimy do kaplicy Najświętszego Sakramentu, którą opiekują się franciszkanie. Tutaj był ogród, po którym spacerował Chrystus, a po Zmartwychwstaniu spotkał się z Matką. Wiele wzruszeń dostarczyła nam poranna rezurekcja przy Grobie Pańskim. Pewnie wielokrotnie myślą będziemy wracać do tego miejsca, zwłaszcza w czasie wielkanocnych poranków w naszych parafiach.

Wychodząc z Bazyliki kierujemy jeszcze ostatnie kroki pod Ścianę Płaczu. Na wielkim dziedzińcu musieliśmy założyć słynne żydowskie mycki, aby zbliżyć się do wielkiej świętości Judaizmu, jaką jest Mur Płaczu. Ogromne bloki kamienne wznoszą się na wysokość 11 metrów. W szczelinach między skalnymi blokami setki kartek z błagalnymiinwokacjami do Jahwe. Stojąc w zadumie przed Murem, kątem oka obserwujemy tych, którzy modlą się obok nas. Są to wyznawcy judaizmu, niektórzy cisi i skupieni, inni kołyszący się jakby w pragnieniu, aby ich modlitwa została usłyszana i dostrzeżona przez Boga. Są także ci, którzy w tym miejscu lamentują nad utratą świątyni. Niedaleko od tego miejsca rozciąga się Plac Świątynny. Dzisiaj to miejsce należy do Muzułmanów. Nie możemy tam wejść z powodu niepokojów panujących w Jerozolimie.

Opuszczamy Święte Miasto Jeruzalem wierząc, że jeszcze tutaj powrócimy. Tymczasem w sercach zachowujemy wszystkie obrazy i przeżycia, jakie były naszym udziałem podczas tej szczególnej pielgrzymki – dla wielu najważniejszej pielgrzymki życia. Do naszych domów zabieramy słowa Psalmisty: „Upraszajcie pokój dla Jeruzalem…”