ZAPROSZENIE NA UROCZYSTOŚCI NA BARBARCE

Urząd Miasta Torunia i Parafia św. Antoniego w Toruniu zaprasza na uroczystości religijno – patriotyczne upamiętniające 79. rocznicę zapoczątkowania przez Niemców masowych straceń mieszkańców Torunia w lasach podtoruńskiej Barbarki. Okolicznościowa Msza św. pod przewodnictwem ks. bp. Wiesława Śmigla zostanie odprawiona  przy pomniku upamiętniającym miejsce kaźni w lesie na Barbarce w przyszłą niedzielę 28 października o godz. 13.00. W tym dniu nie będzie Mszy św. w kaplicy na Barbarce.

BARBARKAMIEJSCE MĘCZEŃSTWA

Przez wieki Barbarka przyciągała kultem św. Barbary, gościła kupców i pielgrzymów udających się na Północ Polski, a od końca XIX wieku zapraszała swoim urokiem mieszkańców Torunia i okolic. Od 28 października 1939 roku zaczęła być także rozpoznawalna jako miejsce męczeństwa.

Miejsce egzekucji

Aresztowani jesienią 1939 roku mieszkańcy Torunia i okolic byli najczęściej przetrzymywani w Forcie VII. Nikt się nie spodziewał, że wielu z nich zakończy życie w położonym nieopodal lesie w Barbarce. Trudno ustalić dokładną liczbę ofiar, według różnych ustaleń podaje się: 328 osób, ok. 600 osób, a nawet ok. 1000 osób.

Do pierwszej egzekucji więźniów Fortu VII w Barbarce doszło 28 października 1939 roku. Przyjmuje się, że zginęło w niej wówczas 130 osób. Byli pośród nich na pewno dwaj księża: ks. Stanisław Główczewski – proboszcz parafii w Kaszczorku, i ks. Jan Pronobis – proboszcz z Grębocina. Był to początek tragicznych wydarzeń, kolejne egzekucje odbywały się co tydzień w środy, aż do 6 grudnia 1939 roku. Przyjmuje się, że w kolejne środy rozstrzelano: 8 listopada – 42 osoby, 15 listopada – ok. 65 osób, 22 listopada – ok. 75 osób, 29 listopada – ok. 150 osób, 6 grudnia – 6 osób. Tylko ostatnia egzekucja została podana do wiadomości publicznej, miała być ona odwetem za rzekome zranienie w Toruniu jakiegoś Niemca.

Relacja Walentego Kluski

O egzekucjach w lasach Barbarki dowiadujemy się między innymi z relacji naocznego świadka, robotnika leśnego Walentego Kluski z Różankowa. Oto obszerny fragment jego wspomnień, a dokładnie zeznań, które złożył przed  toruńską delegaturą Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Bydgoszczy, w dniu 19 marca 1967 roku:

„W dniu 7 czy też 8 września 1939 r. zgłosiłem się do pracy w leśnictwie Barbarka, chcąc uniknąć wywiezienia mnie do pracy przymusowej do Niemiec. Pracując na terenie leśnictwa Barbarka przy wyrąbie drzewa, słyszałem w niektórych dniach przeważnie w godzinach popołudniowych odgłosy strzałów a nawet krzyki i śpiewy. Mieliśmy nawet wrażenie, że były to śpiewy kościelne (Kto się w opiekę), lecz nie mieliśmy żadnych podejrzeń, raczej sądziliśmy, że wojsko przeprowadza w tym lesie ćwiczenia.

Kiedy to miało miejsce, tego dokładnie podać nie mogę, było to w każdym razie w październiku lub listopadzie 1939 r.

Pewnego dnia, gdy byłem w drodze do pracy spotkałem przechodzącego człowieka – mężczyznę, który roztargniony i przelęknięty pytał o drogę do Chełmży. Na moje zapytanie, dlaczego idzie bocznymi drogami, odpowiedział nam przekonany, że jesteśmy Polakami, że w dniu poprzednim zabrano go wraz z innymi Polakami z Fortu VII (razem było ok. 40) i wywieziono ich do lasu Barbarka, że on wraz z innym Polakiem zdążył uciec z miejsca egzekucji i się wydalić. Towarzysz jego został jednak w czasie ucieczki zabity. Nazwiska swego nam nie podał.

Dopiero po tym spotkaniu przekonaliśmy się, że na Barbarce mają miejsce egzekucje, o czym świadczyły strzały, które poprzednio słyszeliśmy i uważaliśmy jako ćwiczenia wojskowe.

Kilka dni po tym spotkaniu minęły mnie, gdy wracaliśmy ok. godz. między 15 a 17 – tą z pracy, trzykrotnie dwa samochody ciężarowe, jeden przykryty plandeką a drugi okryty w szczycie wozu. W tym wozie zauważyłem umundurowanych osobników. Co się dalej stało, nie wiem, bo szliśmy do domu. Samochody te minęły nas w odstępach trzy względnie czterodniowych. Byliśmy przekonani, że wożą ludzi na rozstrzelanie. Następnego dnia pracując w sąsiedztwie oddziału 24, szukaliśmy śladów rozstrzałów. Wówczas zauważyliśmy pokaleczone od strzałów drzewa. W tych miejscach szukaliśmy mogił i też rzeczywiście natknęliśmy się na świeżo zamaskowane mogiły, zrównane z ziemią, na której posadzono nawet małe drzewka. Lekko odkopując ziemię natknęliśmy się na trupy, które leżały na głębokości 30 – 40 cm.

Jedną mogiłę odkopaliśmy i poznaliśmy zwłoki w mundurze listonosza leżał on w masowym grobie. Polaków rozstrzelano przede wszystkim w oddziale 24 leśnictwa, lecz miały też miejsce rozstrzały w sąsiednich oddziałach.

Pewnego razu również w listopadzie 1939 r. przyjechałem na wezwanie do pracy do lasu Barbarki. Mogło to być i w październiku 1939 r. Zbierając w lesie grzyby, wiedziałem jak przyjechał samochód osobowy, z którego wysiadło 6 mężczyzn z łopatami w towarzystwie 2 strażników z karabinami na ramieniu. Mężczyźni ci pod dozorem strażników wykopali dół, po czym wszyscy wsiedli do samochodu i odjechali. W tym momencie nadjechały 2 samochody ciężarowe z jednego wysiadło 6 mężczyzn w ubraniach cywilnych a z drugiego wysiadło 6 umundurowanych osobników. Ustawiono ich twarzą do grobu po czym umundurowani oddali w ich kierunku strzały, tak że wpadali wprost do grobu. Miało miejsce jeszcze dobijanie ofiar, widziałem bowiem, że oddawano strzały do grobu z pistoletu.

Po egzekucji strażnicy zasypali mogiłę, resztę ziemi, która nie pomieściła się w mogile, załadowali na samochód. Mogiłę następnie zamaskowano w ten sposób, że rozsypano igliwie i wsadzono małe drzewka, które znajdowały się w pobliżu.

Całe to zdarzenie obserwowałem z ukrycia za krzakami z odległości ok. 70 do 80 m. Nie uciekałem dalej, bo się bałem, że będą do mnie strzelać, gdy mnie zauważą. Więcej do sprawy zeznać nie mogę”.

Ekshumacje

Ekshumacji w lesie Barbarka dokonano dwukrotnie, 24 września 1945 roku i 19 października 1946 roku. Odkryto wtedy 7 masowych grobów o szerokości od 2 do 4 metrów i długości odpowiednio: 47 m, 15 m, 11 m, 10 m, 6 m, 5 m oraz 3,5 m. Natrafiono niestety przede wszystkim na resztki zwęglonych zwłok. Niemcy, chcąc ukryć zbrodnię, w 1944 roku wykopali zwłoki ofiar i spalili je. O zbrodni świadczyła jednak dobitnie jedna z zachowanych mogił, w której naliczono 87 ofiar. Zbrodniarze o niej zapomnieli, omyłkowo nie rozkopali, gdyż miejsca pochówków porosły przez kilka lat trawą i krzewami. Dodajmy, że ciała ekshumowanych nosiły ślady przestrzeleń w okolicach piersi i czaszek.

Św. Barbaro patronko umierających- wstawiaj się za nimi!

Na koniec przywołajmy jeszcze pewną zbieżność. Św. Barbara, która od średniowiecza otaczana była kultem w Barbarce, była – jak wiemy – postrzegana jako patronka dobrej śmierci. Dotyczyło to szczególnie tych, którzy umierali nagle. Czyż nie tej rzeczywistości dotykamy w martyrologium, które wydarzyło się w Barbarce jesienią 1939 roku? Bezsprzecznie tak. Podtoruńska Barbarka należy do nielicznych, a może nawet jedynego takiego miejsca w Polsce, w którym wielowiekowy kult św. Barbary tak mocno splótł się z tragicznymi wydarzeniami z II wojny światowej. Nie mamy wątpliwości, że patronka dobrej śmierci towarzyszyła w ostatnich momentach życia rozstrzeliwanym. Nie można także wykluczyć, że niejeden mordowany w tym miejscu w ostatnich momentach swojego życia powierzył się opiece św. Barbary. Wielu z nich znało przecież Barbarkę, część na pewno tu była i zapewne nieraz modliła się w kaplicy poświęconej męczennicy. My dzisiaj nawiedzający polanę niedaleko kaplicy jesteśmy zaproszeni, aby wypowiedzieć modlitwę: Św. Barbaro, patronko umierających – wstawiaj się za nimi!

Dk. prof. Waldemar Rozynkowski