Gwiazdą tegorocznego Festynu św. Antoniego był Wojciech Cejrowski, którego występ odbył się w sobotę 22 czerwca 2013 r. o godzinie 19.00 w Sali Koncertowej Zespołu Szkół Muzycznych przy ul. Szosa Chełmińska na Wrzosach. Organizatorem występu była Parafia św. Antoniego w Toruniu.
O tym nietuzinkowym człowieku pisałem obszernie w artykule „Omnibus bezkompromisowy” (Ślady na Wrzosach nr 18), przeto do niego odsyłam, a dla tych, którzy nie mają chęci ograniczę się tylko do informacji w pigułce: Wojciech Cejrowski to polski dziennikarz pisarz i publicysta, satyryk – artysta kabaretowy – gorący krytyk biurokracji i socjalizmu, podróżnik, antropolog – poszukiwacz ginących plemion Amazonii, krytyk muzyczny, fotografik, a z oficjalnego zawodu… cieśla. I ten cieśla jest trzecim Polakiem posiadającym status członka rzeczywistego Królewskiego Towarzystwa Geograficznego w Londynie.
WC jest gorący, ostry, wyrazisty i do szpiku kości bezkompromisowy. Szczodry w krytyce, oszczędny w pochwałach. Jako artysta kabaretowy uprawia tzw. stand up comedy. Ta mało znana w Europie forma rozrywki polega na tym, że na pustej scenie staje facet z mikrofonem i nawija przez półtorej godziny, a widownia w tym czasie pokłada się ze śmiechu.
I tak też było w Toruniu, gdzie artysta przyjechał z programem „Jak tam jest?” Tylko Cejrowski, mikrofon i publiczność (pełna aula, a i tak zabrakło wejściówek). Bez rekwizytów. I bez butów. Bo Cejrowski to ekscentryk. Chodzi na bosaka i się tym szczyci. Dlaczego? Bo taniej i nie pleśnieją stopy – powiada. Czy zawsze chodzi boso? Nie. Owszem zakładam buty – wyjaśnia publiczności – zimą, do kościoła (żeby nie obrażać innych), na śluby przyjaciół (bo to oni są bohaterami imprezy, a nie bosy facet z telewizji).
O czym nawija Cejrowski? Głównie są to ilustrowane zdjęciami opowieści o jego podróżach i przygodach.
W programie „Jak tam jest” stara się odpowiedzieć na to pytanie, które ludzie zadają mu najczęściej: jak tam jest? Jaka jest ta „dzicz” i czym się ona różni od „naszego” świata?
Zanim jednak przystąpił do tych opowieści, przywitał się. Ponieważ był gościem parafii, powitanie brzmiało „Szczęść Boże!”. I zaraz refleksja: w centralnej Polsce na „szczęść Boże” odpowiadają „szczęść Boże”, na Pomorzu „Bóg zapłać”, w Małopolsce „Daj Boże”. A w Warszawie to się nic nie słyszy, bo każdemu kopara opada i nie wie, co powiedzieć.
Wspominał swojego dziadka, który miał specyficzne podejście do dzieci. Gdy chciał małego Wojtka zdyscyplinować – wyjmował i kładł gdzieś na regale swoje szklane oko, które obserwowało dziecko jak dziś kamera internetowa. Mimo, groźnego zachowania dziadek przekazał mu wiele życiowych mądrości i wskazówek. Jedną z nich była przestroga, by nigdy nie wstydzić się swojego nazwiska, swoich korzeni, czy też swojego wyglądu.
Potem artysta wyznał swoje marzenia z dzieciństwa – kim chciał być? Najpierw papieżem, by udowodnić światu, że Polak potrafi. Ale wyprzedził go Karol Wojtyła. Potem milionerem (udało się). Pisarzem (również). A teraz chciałby wykładać na uniwersytetach jako profesor antropologii. Taki wiek – człowiek zebrał pewną porcję wiedzy i nadszedł czas, aby się nią dzielić – nie tylko w lekkich opowieściach.
Trzeba jednak przyznać, że w tych opowieściach z pozoru lekkich i banalnych, dowcipnych, a nierzadko złośliwych Cejrowski przemyca całkiem głęboką refleksję antropologiczną, czyli dotyczącą człowieka, jego istoty i prawidłowości rządzących jego zachowaniami. Opowiadając o Indianach, przekonywał, że w gruncie rzeczy są tacy sami jak my – może tylko troszkę lepsi, bo jeszcze nie do końca skażeni złem. Są bliżej biblijnego raju, który my już dawno utraciliśmy. Zaś w wątku dotyczącym różnicy między mężczyznami a kobietami (mężczyźni ogniskują uwagę na jednej konkretnej rzeczy, zaś kobiety mają zdolność działania wielozadaniowego) uzasadniał, że cecha ta ma źródło atawistyczne – wśród ludów pierwotnych występował podział obowiązków: mężczyzna polował (zatem koncentrował swoją uwagę na uciekającej ofierze), kobieta zajmowała się domem (w tym czeredą dzieci), co wymagało podziału uwagi. Przy czym sposób, a jaki Pan Wojciech argumentował swoje wywody rozbawiał publiczność do łez.
Od czasu do czasu na wierzch wychodziły poglądy i przekonania WC, jego, mówiąc eufemistycznie, sceptycyzm wobec Unii Europejskiej, socjalizmu, czy seksualnych dewiacji, a zwłaszcza ich promowania. Pan Wojtek w takich momentach był bezlitosny, bezkompromisowy i choć widać było, że swoje poglądy traktuje bardzo serio, to także tutaj sposób ich eksponowania wzbudzał salwy śmiechu na sali.
Ale występy WC to tylko z pozoru komediowe show – w rzeczywistości mają one na celu skłonienie widza do refleksji i przemyśleń o nas samych i o świecie, w którym żyjemy.
Nadzwyczajny dar opowiadania wciągających historii, jakim obdarzony jest Wojciech Cejrowski, okraszanie ich barwnymi anegdotami i ciekawymi dygresjami sprawia, że słucha się go z prawdziwą przyjemnością. I ten dowcip! Trudno powstrzymać wybuch śmiechu, gdy WC tłumaczy, dlaczego nie lubi krawatów, opisuje pierwszy kontakt „dzikich” z wideo, opowiada o swoich perturbacjach z celnikami lub naśladuje ryk lwa.
Po zakończeniu występu Pan Cejrowski przeżył oblężenie fanów, którzy ustawili się w pokaźniej kolejce do zdobycia autografu i dedykacji, a także pamiątkowego zdjęcia z artystą. A On znosił to z godnością i humorem; nikt nie wyszedł bez zaspokojenia swoich potrzeb.
Tekst i foto Tadeusz Solecki