Damian – Mistrz Wybaczania…
Karol, co prawie żadnej bramki nie przepuścił, a też i żadnej okazji do cichej pomocy…
Adaś, z ojcowską cierpliwością leczący tęsknotę innych dzieci…
Julka i Marysia, rozbrzmiewające wszędobylską radością…
Radek, Wiktoria, z uśmiechem od ucha do ucha…
Było ich trzydzieścioro pięcioro, a ja zaledwie pół dnia do namysłu – jechać? Nie jechać? Czy sobie poradzę, czy chcę spędzić pierwsze osiem dni wyczekiwanych wakacji na koloniach z Antoninkiem?
Te osiem dni to dla mnie całkiem inna rzeczywistość. Przeniosłam się do Stegny, do Antoninkowego świata, i poznałam, i zachwyciłam tymi Dzieciakami, pragnącymi zabawy, słońca, morza – ale przede wszystkim ciepła, dobroci, aprobaty… W moim odczuciu wzbili się na wyżyny, a ja, obserwując, wzbijałam się z nimi do świata nieznanego mi, zakrywanego przez nich samych pozorną obojętnością, nawet szorstkością, codziennie jednak odsłaniającego się na skutek cierpliwie okazywanej akceptacji, konsekwencji, dobroci.
Bawiłam się wraz z nimi w „Cichego przyjaciela,” gdzie „prezentami” były dobre uczynki – ileż sama ich otrzymywałam przez całe dnie! Razem z nimi szukałam w konkursie talentu, kibicowałam wyborom „Miss i Mister kolonii”, przeżywałam każdy wygrany i przegrany mecz (ależ oni grali!!!)… Biegałam w podchodach, a ich entuzjazm dodawał prędkości każdemu zadaniu.
Podziwiałam zaangażowanie Pani Małgosi – Pani od Świetnych Pomysłów, i Matczynej Troski;
Kasi i Karoliny, które jako „Wolontariuszki – Dobre Duszki” z pomocą Darii czyniły cichą, systematyczną posługę nam wszystkim;
Pani Asi leczącej katary i obtarte stopy;
Pani Eli – naszej Kierowniczki, a prywatnie mojej Mamy, będącej wszędzie tam, gdzie potrzebny był „parasol ochronny”. To „przez nią” znalazłam się na koloniach z Antoninkiem, dzięki czemu zrozumiałam, dlaczego w czasie roku szkolnego każdego popołudnia „znika” z domu do swoich Antoninkowych dzieci.
Wszystkim im, za taki pierwszy tydzień wakacji, inny od wszystkich, dziękuję…
Ewa Grobelska