Kasia Paliwoda – wieloletnia wolontariuszka naszej świetlicy Antoninek została laureatką konkursu Barwy wolontariatu.
Gratulujemy Kasi, bo rzeczywiście na ten tytuł zasługuje.
Przedstawiamy wywiad jakiego Kasia udzieliła pani kierownik Świetlicy, a który stał się podstawą do jej wyróżnienia.
Przedstawiamy do konkursu osobę zwyczajną, ale w czasach dzisiejszych człowiek „zwykły” staje się „niezwykłym”. Ileż to razy w życiu przekonujemy się, że bardzo ważne jest, aby człowiekowi po prostu „chciało się chcieć”. Czego chcieć? – czegoś więcej niż robię, niż mi każą, niż należy do moich obowiązków, niż inni wymagają…. Taką właśnie osobą zwykłą, a jednocześnie niezwykłą, jest Katarzyna Paliwoda. Naszą kandydatkę prezentujemy w formie wywiadu, jakiego udzieliła kierownikowi Świetlicy „Antoninek” – Elżbiecie Cichon. Katarzyna Paliwoda trafiła do świetlicy w 2004 roku i jest w niej do dziś.
Kasiu, znam Cię wiele lat. Poznałam Cię jako gimnazjalistkę z „końskim” ogonem. Dziś jesteś już studentką, osobą dorosłą, która ma pewne plany na życie. Dla mnie jesteś osobą niezwykłą. Mam nadzieję, że dzięki naszej rozmowie, Twoją niezwykłość poznają również inni. A zatem ….
Przypomnij mi ile to lat temu poznałyśmy się?
Było to 7 lat temu – pamiętny 2004. Miałam 14 lat, byłam nieopierzoną gimnazjalistką. Taki „kurczak” z gimnazjum.
Pamiętam, przyszłyście we cztery. Mówiłyście o sobie „nierozłączki”. Z waszej „paczki” zostałaś jedna. Jakie były motywy podjęcia decyzji o wolontariacie w naszej świetlicy?
Ktoś nam podpowiedział, że jest taka świetlica przy parafii św. Antoniego. Przyszłyśmy z ciekawości.
Przez 12 lat działalności świetlicy przewinęło się przez nią blisko 150 wolontariuszy. Ty jako nieliczna jesteś z nami w świetlicy 8. rok. To szmat czasu. Powiedz co powoduje, że trwasz nie będąc znużoną tym co robisz?
Nie potrafię żyć tylko samą nauką, pomagać w domu, żyć tylko dla siebie i bliskich. To za mało, to stanowczo za mało. Kocham te dzieci, spełniam się wśród nich i nie wyobrażam sobie życia bez nich. To moja pasja.
Twoje życie to ciągłe wspinanie się po szczeblach drabiny. Uczestniczyłaś we wszystkich kursach organizowanych dla naszych wolontariuszy, ciągle podnosisz swoje kwalifikacje. Czy możesz powiedzieć dlaczego to robisz?
Ukończyłam w 2009 roku szkolenie: „Młodzieżowy Lider”- program profilaktyczny dla młodzieży, realizowany przez Akcję Katolicką przy naszej parafii. (szczegóły w załączeniu).
Ukończyłam w tym roku kurs przygotowawczy dla kandydatów na wychowawców placówek wypoczynku dzieci i młodzieży.
W naszej wewnętrznej ścieżce awansu wolontariuszy zdobyłam kolejno: certyfikat Wolontariusz Junior (2008 r.), Wolontariusz Senior (2009) oraz Wolontariusz Wychowawca (2011). Obecnie biorę udział w projekcie „Daj Szansę Niepełnosprawnym”– to cykl kompleksowych zajęć dla osób niepełnosprawnych, ich otoczenia i wolontariuszy, finansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego, organizowany przez Fundację „Daj Szansę” w Toruniu.
Dlaczego to robię? Praca z dziećmi wymaga ciągłego dokształcania się, aby je lepiej poznać, zrozumieć, słowem pokochać. Pracujący z dziećmi nie może stać w miejscu. Ciągłe uczenie się to warunek sine qua non pracy z ludźmi. Do świetlicy przychodzą dzieci z różnymi zaburzeniami w rozwoju psycho –motorycznym. Aby im skutecznie pomagać, trzeba mieć najwyższe kwalifikacje pedagogiczne i wychowawcze, dlatego też nie można spocząć na laurach.
Ostatnio zdobyłaś uprawnienia wychowawcy na koloniach, dzięki którym mogłaś po raz pierwszy wyjechać z dziećmi z „Antoninka” na kolonie jako wychowawczyni. Miałaś swoją grupę. Jakie uczucia towarzyszyły młodej wychowawczyni zdobywającej nowe doświadczenie
w pracy z dziećmi?
Na początku byłam przerażona. Nie wiedziałam czy dam sobie radę. Zdawałam sobie sprawę, że zostałam postawiona w zupełnie nowej roli. Nie byłam już tylko wolontariuszem, ale wychowawcą, na którym spoczywa wielka odpowiedzialność. Dobrze, że miałam wsparcie w doświadczonych koleżankach.
W świetlicy „Antoninek” przepracowałaś ponad 850 godzin. Wspomniałaś już, że zdobyłaś kolejno tytuły: wolontariusz junior, wolontariusz senior i wolontariusz wychowawca. Masz prawo samodzielnie prowadzić zajęcia z dziećmi w świetlicy. Czy widzisz w swojej działalności innowacyjność?
Oczywiście. Brałam czynny udział w pracy na koloniach letnich (w Stegnie i Białogórze), półkoloniach zimowych na terenie naszego miasta, a także w Zamku Bierzgłowskim, w festynach parafialnych, które odbywały się na terenie Domu Pomocy Społecznej na Wrzosach. Jestem jedną z nielicznych wolontariuszek, które nie ograniczyły się li tylko do dyżurów na terenie świetlicy. Ja wyszłam poza nią, towarzyszyłam dzieciom wszędzie tam, gdzie się udawały. Bardzo to lubię z radością przygotowuję się do spotkania z nimi.
Wiele lat już poświęcasz czas naszym podopiecznym w „Antoninku”. Mnóstwo dzieci przewinęło się przez naszą świetlicę. Czy mogłabyś opowiedzieć, które z nich zapamiętałaś najbardziej?
Taką dziewczynką, która zapadła mi w pamięci jest Emilka. Była to mała chuda, niedożywiona, przestraszona istotka, potrzebowała mojej pomocy. Przychodziła do mnie, siadała mi na kolanach, czułam, że potrzebuje ciepła, przytulenia. Była zazdrosna o mnie, nie pozwalała mi do nikogo innego się zbliżyć. Do dziś mi się kłania. Nigdy jej nie zapomnę.
Opowiedziałaś o swoich doświadczeniach z dziećmi. Chwilach ciepłych, miłych, serdecznych, które zapadają w naszą pamięć na długo. A czy w „Antoninku” zawsze tak było?
Doświadczenia mam różne. Bywały bardzo ciężkie chwile. Czasami miałam dosyć, czułam się wypalona. Zdawałam maturę, było mnóstwo pracy. To mnie przerastało. Walczyłam z sobą i pomimo zniechęcenia szłam na swój dyżur, aby odreagowac. To pani powiedziała, „Kaśka dasz radę, matura to nie koniec świata” i to pomagało.
Czy jest ktoś ważny w Twoim życiu kogo próbujesz naśladować?
Ależ oczywiście, że jest ktoś taki. To moja babcia Zosia- mama mojej mamy. Dzisiaj schorowana osoba prawie 80-letnia starsza pani, słabym wzrokiem ale o wielkim sercu. Swoją łagodnością, dobrocią, cierpliwością i wyrozumiałością zawsze trzymała rodzinę razem. Naprawdę warto ją naśladować, chciałabym być taka jak ona. Babcia jest moim wzorem życiowym.
Kasiu czy uważasz, że wolontariat pomaga w rozwoju osobistym, duchowym człowieka
w spełnianiu się?
Mogę mówić tylko o sobie. Mnie z pewnością pomaga w rozwoju osobistym o czym świadczą kursy, które skończyłam. Świetlica „ Antoninek” znajduje się przy parafii. Nie bez znaczenia jest fakt, że czuwa w tej świetlicy ksiądz proboszcz, opiekun duchowy ks. Adam i wierzący wychowawcy z panią kierownik. Dzieci wraz z wychowawcami czynnie uczestniczą w liturgii mszy świętej, nabożeństwach różańcowych, majowych itp. Wiem, że my: wychowawcy i wolontariusze nie możemy polegać tylko na własnych siłach, ale wielokrotnie zdajemy się na wparcie opatrzności Bożej. Będąc razem na dobre i złe tworzymy wspólnotę i czujemy się jak w rodzinie. Wolontariat jest drogą do celu, którą obrałam sobie na dziś i w tym czuję się spełniona.
Mnie słowo sukces kojarzy się ze zwycięstwem nad sobą. A jaka jest Twoja definicja sukcesu? Czy wolontariusz może takowe odnosić? Jeśli tak, to co zaliczyłabyś do swoich największych.
Owszem zgadzam się. Moim największym sukcesem jest to, że nie poddałam się zniechęceniu, zdałam maturę, dostałam się na studia, sprawdziłam się jako wychowawca na kolonii i trwam.
Interesujesz się rodziną, studiujesz na wydziale teologicznym. Jaki wpływ na Twoje decyzje życiowe ma lub miała praca w „Antoninku”?
Wolontariat na pewno wpłynął na wybór kierunku studiów. Obserwowałam dzieci, pokaleczone rodziny, ubóstwo duchowe i materialne. Postanowiłam działać. Nauki o rodzinie był to nowy kierunek na tym wydziale. Zaciekawił mnie i go wybrałam.
Pięknie tańczysz, masz ogromne poczucie rytmu. Czym jeszcze się interesujesz?
Taniec to moja pasja. 10 lat tańczyłam w zespole ludowym. W tańcu wyrażam siebie, moje emocje. Bardzo lubię również śpiewać, jeździć na rowerze i interesuję się fotografią.
Angażujesz się w różnorodne prace na rzecz świetlicy np. sprzedaż świec adwentowych, zbiórki pieniędzy przed kościołem na różnorodne akcje charytatywne podejmowane przez Akcję Katolicką, organizowanie imprez, półkolonie zimowe. Dlaczego to robisz?
Wypływa to samoistnie ze mnie Sprawia mi to radość, daje poczucie spełnienia. Pani Elu doskonale zdaje sobie pani sprawę, że jeśli ktoś naprawdę kocha, to rozdaje siebie innym. Miłości nie można zatrzymywać dla siebie. Miłość działa w dwie strony, z jednej chce się ją rozdawać, ale mile jest ją przyjmować.
Kasiu bardzo się cieszę, że przyprowadziłaś do świetlicy swoje koleżanki – studentki. Czy był to przypadek, czy świadoma decyzja?
Była to świadoma decyzja. Zareagowałam na pani apel. W świetlicy są potrzebne każde ręce do pracy. I cieszę się, że grupa która przyprowadziłam się sprawdza. Ale to jeszcze nie koniec. Mam nadzieję, że widząc naszą pracę przyjdą inni.
Czy wolontariat uwrażliwia ludzi na postrzeganie drugiego człowieka?
To zależy od charakteru i osobowości człowieka. Nie każdy w dzisiejszych czasach, gdzie jest kult pieniądza, kariery, rozrywki czy pracoholizmu umie spojrzeć z empatią na słabszego człowieka,
a zwłaszcza na dziecko. Nie raz przekonałam się, że nie zawsze gdy dziecko mówi, że nie potrzebuje pomocy, to tak naprawdę jej nie potrzebuje. Rozumiem to i wychodzę temu naprzeciw.
A jak reagują rówieśnicy na twoją działalność jako wolontariuszki. Czy Ci zazdroszczą?
Moi znajomi niejednokrotnie dziwili się, że marnuję czas niepotrzebnie. Byli tacy, którzy mnie podziwiali, a także zazdrościli. Pytali się mnie skąd biorę siłę i zapał do pracy. Wtedy odpowiadałam im, że wzajemne relacje z dziećmi pomogły mi pozbyć się wielu wad i wypracować cierpliwość, zrozumienie i wytrwałość. Nauczyłam się również siebie, lepiej siebie poznałam i lepiej siebie rozumiem.
Co dalej. Jakie masz plany na życie?
Ukończyć studia. Znaleźć pracę, która będzie mi przynosić radość i będę się w niej spełniać. Oczywiście też, w przyszłosci chciałabym założyć rodzinę i mieć gromadkę dzieci.
Realizuję w życiu moje motto:
„ Bez drugiego żyje się gorzej, każdy każdemu dzisiaj pomoże”
( tekst piosenki Arki Noego)
Jesteś zwykłą wspaniałą dziewczyną, jest w Tobie wielka niezwykłość. Widoczna jest ona dla tych, którzy z Toba przebywają. To nie blichtr, lecz skromność, wielka kultura osobista i ta niewidoczna siła, którą pokazujesz swoim uśmiechem i pogodą ducha. Życzę Ci spełnienia marzeń, zwycięstwa w konkursie ufam, że wygrasz!
Elżbieta Cichon