Czas Wielkiego Postu sprzyja refleksji nad naszą formacją chrześcijańską. Szczególnym środkiem do pogłębienia więzi z Bogiem jest Sakrament Pokuty, mimo to wielu z nas nie lubi się spowiadać. Taką postawę często tłumaczymy tym, że nie wiemy co mamy mówić, nie czujemy się tak wielkimi grzesznikami, albo po prostu, że nie mamy grzechu. W tym momencie warto sobie przytoczyć słowa Pisma Świętego:
„Jeżeli ktoś z was uważa, że jest bez grzechu, to sam siebie oszukuje i nie ma w nim prawdy”
1J1,8. Ojciec Święty w adhortacji :
„Reconciliatio et Paenitentia” przypomina słowa Papieża Piusa XII, że ” największym grzechem obecnych czasów, jest utrata poczucia grzechu”.
Jeżeli nie potrafimy wyznać naszych grzechów to znak, że nie robimy dobrego rachunku sumienia, nie zastanawiamy się nad naszym życiem, nie pytamy siebie, czy Jezus jest z nas zadowolony.
Niektórzy twierdzą, że spowiedź to zaspokojenie psychicznej potrzeby zwierzania się. Każdy, kto przynajmniej raz dobrze się wyspowiadał wie, że ten sakrament niesie z sobą wyzwolenie z wstydliwego nałogu, nienawiści, zazdrości, niewierności małżeńskiej czy innych grzechów. Czy należy się spowiadać z „małych”, lekkich grzechów? Każde wyznanie swoich win budzi nasze sumienie, uwrażliwia na dobro i zło. Pewien kapelan więzienny dzielił się kiedyś refleksją o swoim duszpasterstwie wśród więźniów:
„Najwięksi zbrodniarze nie oskarżają się z grzechów popełnionych, za które są skazani, lecz z tego co było dawno, co doprowadziło do takiej zbrodni”.
Często tłumaczymy się, że nie chcemy się spowiadać przed księdzem, bo on też jest grzesznikiem, albo że wyznanie grzechów jest upokarzające przed drugim człowiekiem i wolimy je wypowiedzieć bezpośrednio przed Bogiem. Tymczasem spowiedź przed kapłanem jest wielkim darem Bożego Miłosierdzia. Spróbujmy sobie wyobrazić w konfesjonale anioła, który nigdy nie popełnił żadnego grzechu, czy mielibyśmy wtedy odwagę wyznać choćby najdrobniejsze nasze słabości? Jeżeli jest tam kapłan, to po ludzku możemy się u niego spodziewać zrozumienia, bo on też jest grzesznikiem i musi się też spowiadać. Człowiek na drodze życia duchowego potrzebuje kierownika duchowego, aby nie ulec pokusom szatana. Tą prawdę potwierdza w swoich dziennikach wielu świętych.
Są wśród katolików tacy, którzy traktują spowiedź, jak przynoszenie kosza brudnej bielizny do duchowego prania w konfesjonale. Tymczasem sama czynność spowiadania nie wystarczy do odpuszczenia grzechów, musi się ona zawsze łączyć z nawróceniem /Rz 5,11/ i pojednaniem /2Kor 5,18/. To nie deklaracja celna, lecz szczere pragnienie przemiany i uświęcenia.
Moment rozgrzeszenia to chwila wielkiej łaski dla człowieka. Znakomity spowiednik św. Jan Maria Vianney mówił:
„Kiedy kapłan udziela rozgrzeszenia należy myśleć tylko o jednym, że Krew Boga spływa na moją duszę, aby ją obmyć, oczyścić i uczynić piękną, jak była zaraz po chrzcie”.
Ks. Wojciech Miszewski