Chontabamba, 10.11.2013
Po bardzo długim czasie przesyłam serdeczne pozdrowienia z Peru. Miesiąc lipiec więc zaczynające się tropikalne lato daje nam we znaki. Upały i ciągłe deszcze.
Wiele miesięcy za nami i wiele wydarzeń w mojej Misji. Zakończyliśmy odpust, a zarazem też i święto wioski i dystryktu. Uroczystości trwały przez 8 dni, z czego trzy ostatnie, były wzmożone, z wielkimi tłumami jak na naszą okolicę.
Od piątku 28 czerwca gościłem na plebani zaproszonych księży, którzy przyjechali na odpust. Dziekana i trzech innych polskich księży. Była to dla nas tez okazja do spotkania i pogłębienia więzi kapłańskich. W piątek, wieczorną mszą św. z nieszporów, rozpoczęliśmy obchody odpustowe. W sobotę w południe, po uroczystej defiladzie szkół i wszystkich instytucji z dystryktu, sprawowaliśmy Mszę św. w 68 rocznicę powstania Dystryktu Chontabamba, polecając Bogu dusze poległych mieszkańców w czasie walki z terroryzmem (Świetlistym Szlakiem). Po mszy św. przy udziale zebranych tłumnie mieszkańców jak również przybyłych z dalekich okolic rodzin, uczestniczyliśmy w procesji z figurami św. Piotra i Pawła. W czasie uroczystości w kościele brali również udział: burmistrz/wójt mojego dystryktu, burmistrz sąsiedniego miasta Oxapampa, komendant Policji, pracownicy Urzędu Miasta a także tegoroczne Mis Chontabamba J.
Oprócz uroczystości liturgicznych parafia przygotowała się od strony rozrywkowej i kulturalnej. W ramach aktywizacji parafian, jak również w trosce o wszystkich przybyłych gości, została przygotowana loteria fantowa i parijada, czyli nasz polski grill. W piątek wieczorem 28 czerwca serwowaliśmy do przybyłych: kawę, kanapki, ciasto, tort lodowy. W sobotę, wspomniany grill, rosół, napoje, i typowe dania peruwiańskie. W niedzielę po południu, kawa i ciasto i wieczorem kanapki dla zgłodniałych i wykończonych zabawą gości. Wszystkie dania i przekąski przygotowali mieszkańcy mojej parafii, a trudu nie szczędzili, bo w samą sobotę wydaliśmy prawie 500 pełnych obiadów, w niedzielę około 300 deserów z kawą. Odpust uważam ze pozytywnie zrealizowany, i to od strony duchowej jak i materialnej. Dzięki zebranym dotacjom podczas festynu, możemy w miesiącu lipcu rozpocząć prace budowlane i remontowe przy domu parafialnym.
W miesiącu lipcu wraz z grupą młodzieży i innych księży z Wikariatu mieliśmy szczęście uczestniczyć w Światowych Dniach Młodzieży w Rio de Janeiro w Brazylii. Bardzo ciekawe doświadczenie uczestniczyć w święcie młodych z zupełnie innego punktu widzenia. Mogę powiedzieć, że znów mam Papieża rodaka. Bo tak odczytujemy tu w Peru postać Papieża Franciszka. Jego postać napełnia nas wielkim optymizmem i nadzieją na dalsza pracę misyjną. Potrzebujemy ciągłego wsparcia duchowego i pewnego zaplecza w Europie, które może nam obecnie gwarantować misyjne zaangażowanie całego Kościoła a w szczególności Stolicy Apostolskiej. Trudności nie brakuje w codziennym życiu i to na każdej płaszczyźnie.
Ponad miesiąc czasu trwały „protesty producentów kawy”. Tak to się oficjalnie nazywało, choć a w życiu wyglądało w ten sposób, że producenci – Indianie mający pola z krzewami kawy protestowali przeciw zbyt niskim cenom skupu kawy. Wyglądało to w ten sposób, że nie można było wyjeżdżać z wiosek i miast. Indianie zamknęli wszystkie drogi, a ci wszyscy, którzy by próbowali przejechać, byli atakowani przez uzbrojonych Indian w łuki. Po kilku tygodniach protestu życie było coraz trudniejsze, bo alternatywnych dróg w górach i w dżungli nie mamy, więc zarżało brakować paliwa, niektórych produktów spożywczych a największy problem mieli chorzy, którzy mieli umówione zabiegi i wizyty u lekarza. Obecnie sytuacja się na jakiś czas ustabilizowała (bo nie ma zapewnienia o podniesieniu cen kawy), ale w efekcie w naszym rejonie kilka osób zginęło a wiele, „bardziej odważnych” zostało rannych: policjantów, wojskowych, Indian i cywili.
Dla zróżnicowania, inne trudności oferuje nam przyroda. Zaczynające się ciągłe deszcze, powodują schodzenie lawin błotnych. Mniejsze powodują zamknięcia dróg a potężne osuwiska niszczą nawet wioski położone u stóp wzgórz. Trzeba pamiętać, że mieszkam na wysokości 2.000 M. n.p.m. więc góry mam na około. Do jednej z wiosek ostatnio nie mogliśmy dojechać przez taką zmienność natury. Wciąż nie mam samochodu na dojazdy do wiosek, ale dzięki uprzejmości i pomocy Straży Miejskiej, realizujemy raz miesiącu msze na wyjazdach.
Wiele innych ciekawostek można tu spotkać. Ostatnie, co mnie dotknęło i moją plebanię, to awaria transformatora na ulicy, w wyniku czego, napięcie w wysokości 350 W spaliło wszystkie urządzenia elektryczne w domu. Tak więc, jestem jak na prawdziwych misjach: pół domu bez oświetlenia, bez telewizora (który miałem pożyczony z sąsiedniej parafii), drukarki (który zakupiłem dzięki pomocy wielu ofiarodawców z Polski) i wielu innych urządzeń. Ocalał komputer, który nie był podłączony do prądu. Mimo wszystko, myślę, że jest szczęście w nieszczęściu, że ocalał dom (strzecha drewniana). W czasie awarii byłem w domu i w momencie, kiedy zaczęły się palić urządzenia, zdarzyłem odłączyć napięcie. Zawsze z pomocą Bożą wiele możemy zrobić, więc przede mną nowe wyzwania. Zaczynamy od nowa pracę.
Jeszcze raz serdecznie pozdrawiam, zapewniam o modlitwie i życzę wiele sił duchowych na nadchodzący czas Adwentu. Kapłanom wiele cierpliwości, a kołom Misyjnym zapału w modlitwie, bo wciąż potrzebujemy i oczekujemy na nowych misjonarzy. W ostatnim czasie z naszej diecezji (wielkości Austrii) z 40 kapłanów pracujących – 5 wyjechało i wróciło do Europy. Dla mnie obecnie, teren mojej małej misji się nie zwiększa (obecnie to 360km2) ale zobaczymy co w przyszłości, w lutym (po wakacjach letnich) czekamy na coroczne zmiany personalne w diecezji.
Niech Pan Bóg was wszystkich błogosławi. Dios les bendiga.
Wasz Misjonarz Padre Krystian