Rzym dziękuje Ojcu Świętemu
Od wczesnych godzin porannych w poniedziałek 4 kwietnia br. rozdzwoniły się telefony w naszej parafii i w Duszpasterstwie Pielgrzymkowym z prośbą o informacje, o możliwości wyjazdu na uroczystości pogrzebowe Ojca Świętego. Niestety zorganizowanie od razu takiego wyjazdu nie było łatwe, przede wszystkim ze względu na trudności ze zdobyciem noclegów. Dopiero w godzinach popołudniowych okazało się, że jeden z hoteli w okolicach Rzymu może przyjąć grupę pielgrzymów z Torunia. Rozpoczęły się gorączkowe zapisy i przygotowania do wyjazdu. Już po kilku godzinach wszystkie miejsca były zajęte, a chętnych było dużo więcej. W środę 6 kwietnia we wczesnych godzinach rannych po Mszy św. sprawowanej w naszym kościele przez ks. Piotra Kwiatkowskiego pielgrzymi ruszyli w daleką drogę do Wiecznego Miasta. Zatrzymali się w hotelu w Czechach na nocleg, a potem już tylko bardzo męcząca droga przez Alpy do Włoch. W ciągu drogi dochodziły do pielgrzymów niepokojące informacje o tym, że pewnie nie warto jechać do Rzymu, bo miasto jest zamknięte i nie będzie możliwości uczestniczenia w liturgii pogrzebowej. Nawet na granicach zdarzały się sytuacje, w których radzono, by wracać do domu. Im bliżej celu pojawiały się utrudnienia w połączeniach realizowanych za pośrednictwem telefonów komórkowych. Okazało się, że był to tylko problem, na jaki napotkali Polacy. Wszystko to powodowało pewien niepokój, jednak nie zrażało to pielgrzymów, cel był jeden, być na pożegnaniu Ojca Świętego, być na tej ostatniej Jego audiencji, na którą wybrało się tylu Polaków, jak chyba jeszcze nigdy w dziejach tego pontyfikatu. Autokar przybył do Rzymu w godzinach wieczornych w przeddzień pogrzebu, w okolice stadionu olimpijskiego, skąd na pieszo już niedaleko do Placu św. Piotra. Nigdzie nie było tych ogromnych tłumów, które tak bardzo miały uniemożliwić uczestnictwo w pogrzebie. Przed północą grupa dotarła w okolice Zamku Anioła, gdzie na kilka godzin trzeba było się zatrzymać. Plac św. Piotra był jeszcze niedostępny. Mimo chłodu, godziny oczekiwania minęły bardzo szybko, przygrywały na przemian oczekujące na wejście na Plac góralskie kapele oraz rozśpiewani Hiszpanie. O świcie otwarto Plac św. Piotra i okazało się, że trud podróży i długiego oczekiwania nie okazał się daremny. Wielu pielgrzymom udało się wejść na Plac św. Piotra, a inni mogli uczestniczyć w uroczystości przed potężnymi telebimami. Najważniejsza była atmosfera jedności i wspólnoty Rodaków, którzy przybyli pożegnać największego w dziejach naszego narodu Polaka. Im bliżej rozpoczęcia uroczystości, tym większe napięcie malowało się na twarzach zebranych. Wszędzie powiewały polskie flagi i transparenty, wśród nich transparent z herbem i napisem „Diecezja Toruńska”.
Trudno opisać to wszystko co działo się na Placu św. Piotra, każdy z uczestników przeżywał to na swój sposób. Dzięki transmisjom Radia Watykańskiego Polacy mogli usłyszeć tłumaczenie kazania kard. J. Ratzingera. Wielki entuzjazm wybuchł wśród zebranych, gdy kaznodzieja mówił o tym, że teraz Ojciec Święty Jan Paweł II błogosławi zebranym z okien domu Ojca Niebieskiego. Były to słowa, oczekiwane przez zebranych, którzy na swoich transparentach wznosili napisy w różnych językach: „Święty natychmiast”. Kiedy uroczystości pogrzebowe dobiegły końca trumna z ciałem zmarłego Papieża została podniesiona i zabrana w kierunku Bazyliki św. Piotra. Jeszcze na moment niosący ją mężczyźni odwrócili się, tak jakby Ojciec Święty raz jeszcze chciał spojrzeć na zebranych. Na placu rozległy się niekończące się oklaski i wiwaty, tak jak kiedyś, kiedy był z nami. Uroczystość pogrzebowa Ojca Świętego w niczym nie przypominała smutnej żałobnej atmosfery, było to raczej jedno wielkie dziękczynienie Ojcu Świętemu Janowi Pawłowi II, jakie składał mu cały świat, za wszystko co dla niego uczynił. Mieliśmy świadomość, że przez tyle lat uczestniczyliśmy w czymś absolutnie nadzwyczajnym, a teraz żegnamy jednego z najwybitniejszych ludzi, jakich kiedykolwiek wydała ziemia. Wspomnienie tamtych dni, jeszcze długo pozostanie w sercach Polaków, oby pozostawiło w nas niezatarty ślad w postaci pragnienia, by iść tą drogą, którą niestrudzenie wskazywał nam Ojciec Święty.